
zawstydzasz mnie, Siostro AYO - tak, to jeden z tych pięciu biedaków, którymi zajęła się Zosia. W zasadzie cała zasługa jest jej, dokonała czynu wręcz heroicznego. Ja tylko przechwyciłam wstępnie ogarniętego już kota i "szlifuję go". Nawet ogłoszenia pilotuje Zosia.
W sumie to chyba z tymi kociczkami jest większy kłopot. Nulek miał przede wszystkim okropne futerko - myślałam nawet, żeby pójść do kuśnierza i kupić mu nowe

. Teraz jest coraz lepiej. Z powodów praktycznych, w tygodniu odbywa się integracja z kocim stadem a w weekend ze mną. Nulek wskoczył dzisiaj na lodówkę

. Przywyka do domowych rytuałów (chrupki na ząbki rano, smakołyk albo mokre wieczorem, etc.). Ma legowisko pod kuchenką, ale śmiało buszuje po kuchni, bawi się a z myszką z kocimietką wręcz szaleje. Rozkręca się, jednym słowem. CDT też reagują całkiem dobrze, Bandido jest coraz mniej wrogo nastawiony (mruczanki dla Cioci Poddasze!).
Teraz tylko czekam, żeby wreszcie wyszedł z kuchni. W piątek idziemy do weta, chyba od razu będzie morfologia. Z rozmiaru łapki

sądząc, to wyrośnie pantera, tylko trzeba w niego wepchnąć trochę troski i kilka worków porządnej karmy.