Wczoraj wieczorem po powrocie do domu zauważyliśmy, że u Wojtka znowu pojawiły się objawy, które wcześniej wprowadziły nam w życie sporo zamieszania, tzn. leżał osowiały i nie chodził, a jak postawiliśmy go na nogi, chwiał się strasznie. W pierwszym odruchu paniki zadzwoniliśmy do Etki i agi (za co bardzo przepraszam i postaram się, żeby więcej się to nie powtórzyło

). Dziewczyny poradziły oczywiście natychmiast jechać do weta. Po jakichś 15 minutach chaotycznych działań zauważyliśmy, że Wojtek owszem na nogach się chwieje, ale wcześniejszy brak energii wynikał z tego, że po prostu wpadając do pokoju wyrwałam go najwyraźniej z głębokiego snu. Po obserwacji zachowania kota stwierdziliśmy, że bawić się chce, jeść też chce, i oprócz zaburzenia równowagi nie występują żadne objawy (jak np. oczopląs). Podjęliśmy decyzję żeby kota nie stresować, bo na niego długie podróże autobusem, czy nawet taksówką, wpływają bardzo źle i nie pojechaliśmy do weta. Dziś rano okazało się, że decyzja była dobra, Wojtek wygląda dużo lepiej, do kuwety trafia sam, je, bawi się... Na nogach jeszcze trochę się chwieje, ale o wiele słabiej niż wczoraj, ba, nawet biega i skacze. Oczywiście wizyta u weta będzie dzisiaj miała miejsce i jeśli wyniknie coś nowego napiszę o tym na wątku.
Przepraszam dziewczyny za to, że zawracałam im wczoraj głowę w pracy, bo wiem, że macie dość swoich problemów
