Dwa futerka więcej. Zatem więcej pracy i hałasu.
Wczoraj odjechali i nastał zwykły, codzienny spokój. Moja kociaste się uspokoiły , znowu mają do dyspozycji cały swój teren i czują się mocno szczęśliwe.
Wczoraj siedziałam z Czarusiem na kolanach ze dwie godziny. Ale tylko w kuchni, bo nigdzie indziej on nie chce przebywać.
Apetyt ma bardzo mizerny.
Olej kupiłam. Znajomy zamówił mi go z Oleofarmu. Olej jest nieoczyszczany tak jak dr. Budwig poleca w przepisie. Pastę zrobiła mi wczoraj córka( żaden wielki problem, pięć minut i pasta jest gotowa). Podaję ją na palcu i na właściwie na przymus, bo Czarek sam jej nie chce jeść.
Dziś wysmarowałam mu tym lnianym olejem guzy. Oczywiście zlizal sobie olej, ale to dobrze w taki sposób olej też mu pomoże o ile nie jest już za późno.
Przez ostatnie parę dni Czarek tak bardzo schudł, że aż przykro wziąć go ręce. Ostatnie parę dni wymiotował.
Jutro jestem umówiona na rozmowę z dr.Jagielskim. Boję się tej rozmowy, boję się każdej chwili i każdego dnia .
Ciężko jest patrzeć jak Czareczek niknie mi w oczach, a ja w zaden sposób nie mogę mu pomóc.

Podopieczne podblokowe rzadko się teraz pokazują o umówionej godzinie. Mróz jest spory więc nie przychodzą o umówionej godzinie. Nieliczne tylko czekają aż przyjde i podam jedzenie. Reszta pewnie przychodzi później, tyle że już jedzonko jest zmarznięte.
Poza tym muszę bardzo pilnować, bo "ludzkie zwierzę" przychodzi i wybiera wszystko co zostawiam dla kotów.
Nakryłam zresztą niedawno na tym jak podjadał sobie taki pijak przy okienku piwnicznym.
Już teraz muszę pilnować nie tylko przed lisem, ale jeszcze przed tak zwanym człowiekiem.
Kochana Majko serdecznie dziękuję Ci za bazarek. Jesteś bardzo kochana
