Rozsądek udzielił się (w końcu!) również karmicielce piastowskiej:)
Była przed chwilą i nawet było miło

Przywiozła furę żarcia (wiskasy itp - koty balkonowe będą mieć odmianę po purinie dla kastratów, na którą już patrzeć nie mogą) i wątrobę, jak się okazało przysmak szylkreci. Myslałam, że wyrzucę dyskretnie

, ale uparła się i dała kocie od razu

To teraz czekamy na biegunkę
Cieszy się że kociaki zdrowe (i ogromne

) i że szylkrecia nie musi wracać na działki
I wieści z terenu:
- na Piastów nie widać miotów
- szylkrecia miała 4 jesiennych dzieci - Gretka już w domku, jedno chore zostało uśpione (właściciel działki zwrócił się o pomoc do Zwierząt Krakowa, pojechali do wetki, ona stwierdziła że nie ma sensu leczyć - nie znam szczegółów), kocurek rudy zniknął parę dni temu (pewnie gołebiarze), no i czarna kociczka, okociła się w zeszłym tygodniu
Kocięta podobno są dwa, właściciel działki na razie nie chce rozmawiać, zły jest że chcemy mu zabrac wszystkie koty

Już się zastanawiałam czy nie oddać mu szylkreci po sterylce na wymianę, ale szkoda mi jej
- na Piastów jedna kota została wyrzucona z domu (miała ruję, pewnie w ciąży), karmicielka zmusiła by zabrali ją z powrotem, teraz będzie walczyć o kastrację i by przetrzymali ją do czasu znalezienia nowego domu. Sąsiedzkie ploty gloszą, że w mieszkaniu jest też duży pies i persik (ale dla persa potencjalny tymczas jest, nawet dwa

)
- a u nas odkryłyśmy ciężarne kocice na cmentarzu

Od kilku lat jakaś karmicielka podawała prowerę i kociaki się skończyly. Aż do teraz. Ludzie z zakladu kamieniarskiego karmią, ale propozycja kastracji skończyła się awanturą (twierdzą że na kociaki mają chętne domy. Zwłaszcza, że "i tak tylko część z nich przeżywa". Wrrr...)