Dziękuję Wam...
Dziś jestem sam z Klemciem, bo Kasia na nocce w pracy, ale nie wyobrażam sobie jak Ona jutro to zniesie...
Zawsze jak przychodziła po nocce to wystarczyło, że zawołała swoim tonem:
-Kooootkaaaa...
A Selma już kładła się obok Niej, po czym było ok 10 min ciumkania i razem zasypiały... tak słodko to wyglądało
Czasem wieczorem, wstając od kompa żeby się położyć siedziałem jeszcze chwilkę obok łóżka, bo aż żal mi było płoszyć Selmiczkę z objęć "Kociej Mamki", ale nieraz udawało mi się delikatne wkulnąć pod pierzynkę i zasypialismy we trzech.
Była u nas niespełna pół roku (za tydzień minęło by 6mies), a tak bardzo Ją pokochaliśmy
W sumie to uratowaliśmy Ją dwa razy...
Po raz pierwszy w ogóle biorąc Ją od Myszy (dziękujemy Ci Elu), bo przecież nie wiadomo gdzie mogła by trafić... zafundowaliśmy Jej półroczne "wakacje" o których większośc kotów może pomarzyć, 20m2 wybiegu na świerzym powietrzu, same smakołyki do jedzenia, a z konkretów dorsza, pangę, czy łososia... zimą ciepły kąt, no i przede wszystkim dwa ogromnie kochające serca...
Upsss, trzy- Klem.
A po raz drugi

Myślę, że po raz drugi uratowaliśmy Ją dziś, kiedy podjęliśmy ciężką dla nas decyzję, ale uwalniającą Selmę od dalszych cierpień i męczarni...
Dobranoc.
R.