Kocurek który wczoraj do nas trafił, czyli Wszołek, był dzisiaj w bardzo złej kondycji. Dzięki Catangelsi i Cookie za ratowanie kocurka i to z niezłym poświęceniem

Dzisiaj Wszołek puszczał z noska krwiste bańki, nie ruszał się praktycznie wcale i oczywiście nie jadł, nie pił. Trafił do szpitalika do p. Beaty. W badaniu okazało się, że ma jeszcze jakąś paskudną narośl w pyszczku pod językiem. To może być rakowe, ale nie koniecznie. Narazie kot jest w takim stanie, że nie będą mu tego ruszać. Dostaje kroplówki i leki.
Ninka niestety w boksie dostawała jobla, wściekała się, wywalała calusieńki żwir, szarpała kraty i poprostu skakała po tym boksie. Dałam jej lek i ją wypuściłam. Na zewnątrz spokojnie poszła spać, więc ją tak zostawiłam. Trzeba jej zaglądać pod kubraczek, czy brzuchol jest ok i nie musi siedzieć zamknięta, bo jeszcze sobie coś zrobi przy takim szaleństwie w boksie.
Wacuś zdecydowanie lepiej, ale jeszcze czasami kicha. Ma jeszcze leki do jutra. Wymiziany na wszystkie strony
Nikusi nie mogłam znaleźć, była zakopana w kocu w koszyku pod grzejnikiem. Spała tak mocno, że obudziła się dopiero jak ją już miałam na rękach
Czarowny wrócił do woliery. Jajko ponoć było duże, nie było problemu żeby je znaleźć.
Mamy górę prania
