Nie chce zapeszać, ale Frodo dziś aktywny bez efektów ubocznych, tak mi się zdaje, ale... wole za dużo nie mówić, ani nie pisać

Niedawno łazikował po całym mieszkaniu, był pzry umywalce (od dawna go tu nie widziałam

) i w kuchni przy miseczkach. Podąża za mną... Ogólnie jakby mu się zwiększyła lista zainteresowań. Ale jest chudziutki, słabiutki i mizernie wygląda

Boję się go ruszać, tylko od czasu do czasu zabieram mu z jęzora większego gluta. Niestety widzę, że choroba tak czy siak postępuje - rzuciła się na lewe oko. Jest ciutke przysłoniete tą białą przesłonką (przy kąciku, nie wiem jak to się u kota nazywa), mam wrażenie jakby było bardziej nieruchome, a źrenica nie akomoduje jak w prawym.. Wczoraj nie byliśmy u weta, może dziś wieczorem pójdziemy, albo jutro rano. Od wczoraj nie jest tak źle, choć ja cały czas drżę o niego

W nocy, nad ranem kilka razy się zrywałam, aby sprawdzić czy nic się nie dzieje. W pewnym momencie usłyszalam hałas z drugiego pokoju, zerwałam się myśląc, że Frodo ma atak czy coś i się obija o meble, a tu - Frodo uczepiony do drapakowego drzewka, wszystkimi łapami, maltretuje, że aż miło

Potem obok przycupnął i odpoczywał, a ja wróciłam w objęcia morfeusza.
A dziś upał wprost nieznośny. Aż dziw, ze we Frodziku obudziła się taka aktywność, reaguje lepiej.. Ide go nakarmić, biednego chudzinka
