Zapomniałam napisać, że Lucek jest już zaszczepiony

Ps. O dziwo Lucek się tymi "kastingami" nie stresował. Odniosłam nawet wrażenie że mu się spodobało. Bez problemu wchodził do transportera. W końcu to jakieś urozmaicenie jego monotonnego życia
Pierwszy raz mam do czynienia z kotem, który lubi podróżować. Rysiek jadąc 2 ulice do weta włącza syrenę, której pozazdrościłby mu wóz strażacki. A Lucek kilka razy podróżował znacznie dalej i nawet nie pisnął

. Co więcej, mam wrażenie, że podobają mu się nawet wizyty u weta

(pod warunkiem, że jest nasza ulubiona pani dr, która ma dobre podejście do zwierząt).
Co do "kastingów" Pani nr 1 była wcześniej poinformowana, że kotek jest po przejściach, jeszcze nie całkiem zdrowy i potrzebuje uwagi, dobrego jedzenia i przede wszystkim ciepłego miejsca w domu. Pani przyjęła to do wiadomości i zapewniła, że będzie miał wszystko czego potrzebuje. Mimo to jakiś szósty zmysł podpowiadał mi, że to nie jest najlepszy domek, tylko postawa dzieciaków mnie przekonała. Dlatego gdy dowiedziałam się o ostatecznej decyzji, to mimo rozczarowania tak naprawdę mi ulżyło.
Natomiast Pani nr 2 tak naprawdę to kota wcale nie szukała. To moja dalsza rodzina. Ciocia, wiedząc o moim problemie, znalazła w dobrej wierze Panią nr 1, pośredniczyła w kontaktach i w rezultacie przekazała mi ostateczną decyzję Pani nr 1. Znając moją trudną sytuację (i czując się w jakiś sposób winną zamieszania) zaproponowała mi, że w ostateczności weźmie kotka, pod warunkiem że dogada się z jej koteczką. Wiem, że dbałaby o niego i zapewniła dobre warunki. Ale ... Ciocia jest mocno starszą i schorowaną osobą. Koteczka sama ją znalazła, przychodząc jako dziecko w mróz i śnieg na próg jej domu, więc jest ukochanym "oczkiem w głowie". Koteczka jest zadbana, wysterylizowana i w razie potrzeby leczona. Byliśmy u niej z Luckiem 2 razy, na dłużej i za każdym razem Lucek atakował, a koteczka uciekała. Ja wiem, że pewnie w końcu koty by się "dogadały", ale w tej sytuacji nie mogę wywierać presji. Jednak jeszcze raz mam zamiar spróbować

Byłoby to dobre wyjście, bo miałabym Lucka na oku, a w ostateczności zabrałabym go z powrotem. Ale co będzie - zobaczymy.