Witam!
Ja jeszcze wracam do sprawy kota Ofelii. Również mam ten sam problem, czy oswajać dzikie koty bezdomne, czy brać raczej te domowe. Niby sprawa jest prosta - w pierwszej kolejności łapię bezdomne koty domowe, które nie boją się ludzi (oczywiście o ile potwierdzi się ich bezdomność, bo łażą też za mną koty sąsiadów), te są najbardziej narażone i bezbronne. Wyłapuję również wszystkie małe kociaki, które znajdą się na moim terenie. Koty dzikie łapię do sterylizacji, albo gdy są chore. Te, które w czasie pobytu u mnie nie są agresywne, oswajają się i mają szanse na adopcje też staram się oddać ludziom. Tyle, że moje możliwości >przerobu< są ograniczone.
Przez moje mieszkanie przeszło już sporo kotów, i żaden z nich, nawet jeśli był dziki, nie tęsknił do wolności. Odwrotnie, wszystkie bały się wyniesienia z mieszkania, uciekały od otwartych drzwi wejściowych. One wiedzą, co tracą, ale wiedzą też, co zyskują. Mój dziki kot wychodzi na balkon, porozgląda się trochę i wraca do mieszkania. Nie zgadzam się z poglądem, że kot, który był >na wolności< musi potem wychodzić. Nie oddajemy dorosłych kotów ludziom, którzy mają zamiar je wypuszczać, nie po to się je ratuje, żeby znowu wylądowały na ulicy.
Ale jest też problem inny. Gromadka kotów bezdomnych, które dokarmiam, w miarę bezpiecznie żyje. A te które oddałem? Przeważnie mamy kontakty z ich właścicielami. Zwykle żyją szczęśliwie i są kochane. Ale niektóre już nie żyją, zmarły na choroby układu moczowego w wyniku niewłaściwego żywienia, zagryzł pies, przejechał samochód, jedna z kotek przegryzła przewód od lampki, niektóre uciekły lub zostały beztrosko wypuszczone, parę spadło z wysokości i połamało się. Co z tego, że spisuje się umowy adopcyjne, do sądu przecież nikogo nie podam.
Tak więc na pytanie, czy oswajać kota dzikiego trudno jest dać jednoznaczną odpowiedź, bo to zależy od sytuacji i ochoty. Ja mogę tylko napisać, że każdego da się oswoić, to tylko kwestia czasu i cierpliwości. Tak jak już pisałem, trzeba go traktować łagodnie. Jeśli kot bardzo się boi i unika wzroku, udaję, że go nie widzę, staram się oswoić z moją obecnością, biorę sobie jakieś spokojne zajęcie do jego pomieszczenia, czasem coś mówię. Jeśli kot patrzy mi w oczy, ja też patrzę i mówię bezpośrednio do niego.
Pisałem wcześniej, że wypuszczam koty po sterylizacji lub leczeniu, jeśli nie dają się oswoić. To prawda, ale wypuszczam je tam, gdzie karmię, one przychodzą jeść i stopniowo oswajają się ze mną same. Dopóki boją się innych ludzi, są bezpieczne.
Pozdrawiam, Juliusz.