


I jako bonus - kawałek Matejki:

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
_kathrin pisze:Największe prawdopodobieństwo zarażenia kota zdrowego przez "+" jest pogryzienie lub stosunek seksualny. Tak jak z HIV u ludzi.
Wspólne miski lub kuwety nie stanowią zagrożenia.
Matejko na razie jest izolowany, tj siedzi w klatce w kuchni, która jest dostępna dla kotów. Obserwuję bardziej jego apetyt i wydalanie, niż z racji tego, że ma być w odosobnieniu.
Matejko nie ma ani jednego zęba, możliwości pogryzienia nie ma żadnych, jest wykastrowany, więc seksu nie będzie.
Niemniej będzie wychodził i spacerował pod moim okiem, jeśli będzie miał ochotę może spać lub bawić się z resztą kotów. Podczas mojej nieobecności będę zamykać go w klatce.
To staruszek, nie powinien narzekać na niedobór ruchu
amark pisze:Dzisiaj Święta a ja siedzę i płaczę. Nie wiem co mam zrobić. Myślałam, że z Shilą jest lepiej. Wczoraj byłyśmy u Weta, dostała antybiotyk, nie miała gorączki. Dzisiaj wróciłam od rodziców, nie było mnie 8 godzin. Zauważyłam, że Shila ma zmętniałe oko i nadżerki na języku. Dodatkowo strasznie boi się Kai. Ucieka na jej widok i jeży jej się ogon. Myślałam, że zaczynają się lubić, ale dzisiaj rano stoczyły walkę do krwi. Shila ma małą rankę. Bałam się, że zrobią sobie krzywdę, musiałam je rozdzielić. To Kaja gra pierwsze skrzypce a Shila zupełnie sobie z tym nie radzi. Początkowo było odwrotnie, ale od wczoraj zupełnie się zmieniło. Shila ucieka do szafy, trzęsie się. Nie pomagają nawet leki na uspokojenie.
Jutro moja lecznica ma dyżur, zamiast do rodziny pojadę z Shilą do lekarza.
Kocham Kaję, ale nie wiem co dalej robić. Shila wpadła w totalną depresję, coraz poważniej choruje, ucieka ode mnie i Przemka. Zachowuje się jak dziki, zastraszony kot, który nie chce żyć.
Ryczę, ciągle ryczę i nie wiem co dalej robić. Boję się, że jak tak dalej będzie wyglądać sytuacja, Shila umrze, bo widać, że już się poddała.
Właściwie to dziwi mnie ta sytuacja, zawsze sądziłam, że Shila potrzebuje kociego towarzystwa. Nas ludzi ciągle molestowała o zabawę. Nie sądziłam, że tak poważnie zachoruje. Dzisiaj znowu nie będę spać... Co robić??????
Jutro porozmawiam z Wetem i jakimś innym leku na uspokojenie. Tak bardzo chciałabym żeby to dokocenie się jednak udało, ale Shilaczek musi mieć wolę walki, musi żyć, bez niej nic dla mnie nie ma sensu.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 64 gości