Nie było mnie tydzień. Stadem zajmowała się mama. Niestety część maluchów się pochorowała i to poważnie. Zapalenie spojówek rozwinęło się w ostre zapalenie oskrzeli z początkami zapalenia płuc. W najgorszym stanie były
Krokusiki i ich siostra
Dalia. Mama kursowała z nimi codziennie do weta na serię zastrzyków i kroplówy, ale na szczęście choróbsko zaczęło ustępować. Są odizolowane w takiej ogromnej klatce, którą wybudował mój mąż na przetrzymanie dzikich kotek po sterylce. Klatka stoi na środku naszego małego pokoiku, a dokoła sajgon.
Dostają antybiotyk, w oskrzelach już nie świszczy, ale oczka wymagają jeszcze regularnego zakraplania. Na szczęście nie doszło do poważnego uszkodzenia rogówki.
Maleńki
Bratek był z nami na Mazurach. Nie miałam go z kim zostawić, a ze względu na niezakończoną kwarantanne, bałam się go dołączyć do Halbinkowej rodzinki. Wczoraj jednak już do nich dołączył, bo zdrowy jak rydz. Będzie się socjalizował kocio. Tak więc pewnie będzie można go podziwiać na tym wątku =>
Rodzina Kwiatkowskich
Banda Pięciu Dzikich już nie dostaje leków są okazami zdrowia, ale oswoić się na dadzą. Obawiam się, że moje starania spełzną na niczym. Boją się głaskania, uciekają od ręki.
Postanowiliśmy, że przetrzymamy je do czwartego miesiąca życia (czyli jeszcze około dwa miesiące) w między czasie poszczepimy i potem pokastrujemy i posterylizujemy i wypuścimy na teren zaprzyjaźnionej stajni. W takim stanie ducha i nastawieniu do człowieka nie nadają się do adopcji jako koty rodzinne.
Robaś, który nie ma nigdzie wątku, tylko
Allegro ma jakiegoś straszliwego pecha. Najpierw wrócił z próbnej adopcji, bo jednak był za żywiołowym kotem, a potem wrócił do mnie z domu tymczasowego, bo zaczął kichać. I teraz bidny siedzi w łazience i go energia rozsadza. Robaś był znaleziony jako 4 miesięczny kociak z permanentną biegunką, nie chcącą się leczyć. Wyglądał jak przecinek.
Teraz jest całkowicie zdrowy, ma apetyt, nabrał ciałka (aż nadto) i jest naprawdę kociskiem przymilnym i nakolankowym. Ale pechowym. Nikt go nie chce
Tulipan i Stokrotka bez zmian. Stokrotka ma szanse na domek, więc proszę o kciukasy, bo trzynaście kocich tymczasów + przeprowadzko-remont to po prostu sajgon.
Pod moją opieką pozostaje jeszcze
Misza, którego miednica już się zrosła i wypatrujemy kochającego domku, i matkująca Bandzie Dzikich
Mara też czekająca na dom.
Teraz czeka mnie miesiąc wyprowadzki mojej mamy i babci, ogólnego remontu. Dzięki całemu temu zamieszaniu zwolni się jedno pomieszczenie na dole, w którym planuję zrobić z kociarnię z prawdziwego zdarzenia. Pokój ma ok dwunastu metrów kwadratowych i duże okno. Mam nadzieję, że się uda. Miski i kuwety mam. Duży drapak dostanę z darowizny + do tego przytargałam z parku olbrzymią gałąź brzozy, którą planuję zaklinować między sufitem a podłogą. Planowałam zamienić kilka małych kuwet na jedną długą (taką jak dół od klatki dla gryzoni na 120cm) ale nie wiem czy to dobry pomysł, no i na razie nie stać mnie na kupno klatki coby sam dół wykorzystać. Gdyby ktoś dysponował czymś takim chętnie przyjmę.
Przydałyby się również =>

farba olejna (na lamperię)

siatka do okna (okno jest położone metr nad ziemią, ale nie chciałabym, żeby koty mi zwiały)

duże pojemniki zamykane na karmę
Nie mam pojęcia jak zabezpieczyć podłogę. Tam są położone panele, ale na razie chyba zostaną, bo nie stać mnie na kafelkowanie podłogi.
Ogólnie wygląda to tak, że zwalnia mi się góra domu i tam się przeprowadzamy, i teraz każdą kasę będę musiała przeznaczyć na remont góry, zwłaszcza pokoju dla córki i Cosia nieokreślonej jeszcze płci.
Pod opieką Fundacji pozostają jeszcze
Lipton i
Jaśminkowa Rodzinka u Halbinki, mały burasek u Ewy, Trójka kociąt, które wczoraj trafiły z ulicy u Ani W (mogą tam zostać tylko do 15ego lipca

), kociaki ze zsypu u p.Oliwii. Wszystkie nadające się do adopcji są wystawione na allegro.
Mamy też paru psich podopiecznych.
Neurologiczną Kaję, z którą jadę za niedługo do Wrocławia na dalsze badania i od dziś już cztery szczeniorki u Halbinki.
Tak więc zwracam się z gorącą prośbą o pomoc w utrzymaniu stada. Każdą wpłata się naprawdę dla nas liczy. Dług w lecznicy rośnie, a koszty utrzymania niemałe.