Byłam, widziałam.
Sierotki są dwie, chyba jeden chłopak a drugie dziewczyna, ale pewności nie mam, bo są dużo bardziej dzikie, niż tamte. Nie wiem, co za facet je wziął i co z nimi robił, ale wyglądają, jakby nigdy tego podwórka nie opuściły. Tylko do ludzi mniej ufne
Siedziałam tam z nimi i obdzwoniłam wszystkich krewnych i znajomych. Nikt nie weźmie dwóch kotów. Ani nawet jednego
Zrobiłam im zdjęcia. Jeden się strasznie chował przed aparatem, więc zdjęcie gorsze. Są białe w szare łatki, jeden z czarnym noskiem, drugi z różowym.
<a href="http://miau.pl/upload/nowysierotek2.jpg">Różowy nosek</a>
<a href="http://miau.pl/upload/nowysierotek1.jpg">Czarny nosek</a>
Mieszkają w domku tamtych sierotek, jeść dostają, więc parę dni wytrzymają. Ale pierwsze przymrozki i poprostu trzeba je będzie zabrać. Jeśli to prawda o Konstancinie, to ja już nie wiem? Paluch?
Mój TZ jest skłonny zawieźć koty w prawie dowolne miejsce, zabrać do veta. Ale nie do nas. On po prostu nie wierzy, że potem uda się im znaleźć dom...