Chyba zabili kota? Mogę coś zrobić?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 21, 2009 10:15

Lena pisze:
lollipop pisze:ON NIE ŻYJE!
Nic tego nie zmieni!
Pozwól, że zacytuję Twoje własne słowa - ale po to, żeby były raczej otuchą.

On nie żyje, nic tego nie zmieni. Twój żal już też nie, choć na pewno musisz go przejść i przeżyć. Jedni przeżywają go krócej, jedni dłużej.

Ja też kilka razy wyłam jak bóbr w poduszkę bo coś zaniedbałam. Pamiętam kota Duduka, ktorego "wcisnela" mi ze schroniska Kulka. Niejaka Dagmara ktora potem byla je DT tez go pamieta. Jak piekny idealnie bialy, slyszacy, zjawiskowy, roczny, domowy kocur zawinal nam sie w tydzien na panleukolpenie meczac sie okrutnie bo MNIE nie przyszlo do glowy ze roczny domowy kot (no to chyba z raz szczepiony byl - myslalam) ktory w schronisku nie byl nawet doby moze miec p.!!!

Nawet nie wiesz jak ja wtedy wylam, za nim, nad swoja glupota ktora sie wykazalam mimo ze bylam juz tutaj na Miau dlugo (sic!) i nad wielka krzywda i bolem jaki przynioslam DT, ktory podejrzewam ze zostalby DS, bo bardzo sie nad nim rozplywali...

Ale wreszcie musialam zrozumiec, ze:
lollipop pisze:ON NIE ŻYJE!
Nic tego nie zmieni!


Jednak poki co, jak bedziesz miala ciezkie chwile i bedziesz chciala zeby ktos wysluchal Twoich zali to pisz tutaj. Ja nie mialam nikogo komu moglabym sie wygadac, moj TZ ani odrobine, nawet w takich chwilach nie wspiera mnie w "kocich sprawach" :( To tez w kwestii singielek troche.


Ja mam to samo. Kilka lat temu w bloku obok okociła sie kotka, cudowna, miziasta szylkretka, bylo 5 maluchow. Zaniedbalam sprawe, przezyl jeden - reszta poginela pod kolami samochodow. Kociaczka ostatniego przygarnela znajoma kociara, z kotka nie wiem co sie stalo. Byla cudowna, kochala czlowieka. Nigdy sobie nie wybacze tego, ze tak potwornie to zaniedbalam, wciaz pamietam z jaka ufnoscia kotka na mnie patrzyla. Nic mnie z tego nie rozgrzeszy, przysieglam sobie tylko ze juz nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji. Boli nadal.
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Śro sty 21, 2009 10:46

alareipan pisze:Szczegolnie singielki prosze o wyrozumialosc.[/size]

8O A to co niby miało znaczyć? 8O
Singielką nie jestem, ale szlag mnie trafił - dla takich tekstów nie mam wyrozumiałości :evil:
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro sty 21, 2009 10:57

Greta_2006 pisze:
alareipan pisze:Szczegolnie singielki prosze o wyrozumialosc.[/size]

8O A to co niby miało znaczyć? 8O
Singielką nie jestem, ale szlag mnie trafił - dla takich tekstów nie mam wyrozumiałości :evil:


mnie też trafiło :evil:

piccolo

Avatar użytkownika
 
Posty: 5794
Od: Czw kwi 03, 2008 12:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 21, 2009 10:58

Lollipop - owszem, najbardziej prawdopodobne jest to, że kot nie żyje.
Ale cień szansy jest.
Czy w dokumentach schroniskowych jest jakiś ślad, że Ty oddałaś tam kota?
Może pracownicy popełnili tylko taki błąd, że wydali kota innej osobie niż Ty, a Ty go przecież zaklepałaś? Dlatego woleli, aby Ci to wyjaśnił kierownik.
Może jednak trzeba skupić się na tym żeby sprawdzić, co się z kotem naprawdę stało?
Dać ogłoszenie do miejscowej gazety, że prosisz o kontakt osobę która w styczniu adoptowała czarnego kota ze schroniska?
Przekupić kogoś z pracowników, żeby Ci dał adres?
Mam jeszcze kilka równie szalonych pomysłów ;)
Nie chcę Ci robić próżnej nadziei, ale chyba jednak warto to sprawdzić, zamiast się zadręczać, nie mając 100% pewności, że kota spotkała krzywda.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro sty 21, 2009 11:56

alareipan pisze:Lollipop trzymaj sie. Jestes czlowiekiem o dobrym sercu i to sie liczy najbardziej.

Probuj kontaktowac sie z TOZem - lepij miec wsparcie "z gory", niz dzialac na wlasna reke.

I Drogie Panie, przynajmniej we wlasnym imieniu prosze o troche umiaru w emocjach... Wszyscy gdzies, kiedys zaczynali. Kazdy ma swoje mozliwosci... Nie zniechecajcie ludzi do wspoldzialania! [size=24]Szczegolnie singielki prosze o wyrozumialosc.[/size]

No nie, wkurzyłam się. Alareipan, może sama zacznij od odrobiny umiaru...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sty 21, 2009 11:59

a co z singielkami jest nie tak??? i jak ma sie to powyzszej sytuacji???
Jestem w kropce....... zgadnij w której
Obrazek

aga9955

Avatar użytkownika
 
Posty: 15462
Od: Czw sie 14, 2008 18:51
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 21, 2009 12:01

aga9955 pisze:a co z singielkami jest nie tak??? i jak ma sie to powyzszej sytuacji???

Wg alareipan chyba jesteśmy histeryczkami, które nie umieją hamować emocji ani słów...
Przykre, że to akurat w tym wątku wyszło, przepraszam Cię za to, lollipop, naprawdę szczerze.

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sty 21, 2009 12:03

aga9955 pisze:a co z singielkami jest nie tak??? i jak ma sie to powyzszej sytuacji???


ja też nie rozumiem :oops:
można być empatyczną, wyrozumiałą singielką i czepialską, dowalającą TŻ-ką, to czy ktoś jest sam czy w związku nie ma nic do rzeczy raczej :(
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 21, 2009 12:09

Lena pisze:jaki przynioslam DT, ktory podejrzewam ze zostalby DS


Ja nie wiem co znaczy DT i DS.

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Śro sty 21, 2009 12:10

DT - dom tymczasowy
DS -dom stały

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro sty 21, 2009 12:10

lollipop pisze:
Lena pisze:jaki przynioslam DT, ktory podejrzewam ze zostalby DS


Ja nie wiem co znaczy DT i DS.

DT - Dom Tymczasowy, DS - Dom Stały

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sty 21, 2009 12:59

Nie mam pojęcia o co chodzi z singielkami, nie oburzyło mnie to, chociaż jestem sama od kilku miesięcy. A tak w temacie... Jacy ludzie są okrutni, nawet ci, których wydaje się że dobrze znamy:

Gdy poznałam swojego exa, miał 4 zwierzęta: 2 koty - kotkę (11-letnią) i kocura (3-letniego) oraz 2 psy - samca (2-letniego) i sukę (10-letnią). Żadne z tych zwierząt nie było wysterylizowane, kotka i suka rodziły non-stop. Pytałam go co robił z małymi, mówił że wydawał ludziom.

Dla mnie nie do pomyślenia było aby zwierzęta domowe się tak samopas rozmnażały, do tego obie samiczki były leciwe! Gdy zaczęłam się z nim spotykać - obie były znó w ciąży. Z kotką problemów nie było - domyślałam się że będzie miała mało kociąt, natomiast mój ex uprzedził że suka rodzi po 10-11 szczeniąt. Wzywałam wtedy weterynarza, który dał zastrzyk poronny (powiedział że to najlepsze rozwiązanie, zapewnił że suka gładko wydali płody, a zaraz potem da się jej jakąś antykoncepcję) - nie podziałał, suka nadal była w ciąży. Wet uprzedził że ona urodzi, ale szczeniaki mogą być martwe lub zniekształcone. Dał więc 2 wyjścia: albo poczekać aż się urodzą (ale wtedy prawdopodobnie uśpić je) czy dać sukę do sterylki połączonej z aborcją, ryzykując życie suki (ciąża byłą zaawanasowana). Pamiętam jaki dylemat miałam wtedy, oczywiście ryczałam, pisałam też na jakimś forum. Postanowiłam zostawić wszystko naturze i poczekać aż urodzi. Szczeniaków w sumie i tak pewnie nie dałoby się uratować, za to chciałam żeby suka przeżyła.

Strasznie się wtedy bałam że będą zniekształcone, że trzeba będzie je uśpić... Bardzo wtedy żałowałam że zgodziłam się na ten zastrzyk poronny (ale z drugiej strony - ja nie znam ani jednej osoby która chciałaby małego psa, a jak wydać aż 11 szczeniąt?). Ale suka pewnego dnia po prostu była znów "płaska", brzuch jej zniknął. Wezwany weterynarz stwierdził że urodziła. Ale szczeniaków nigdzie nie było. Mój ex powiedział że pewnie je zagryzła i np. gdzieś zakopała, powiedział że robiła to często. A ja głupia mu uwierzyłam. Suka potem dostała zastrzyk antykoncepcyjny, gdyż wet stwierdził że dla starej suczki będzie to bezpieczniejsze niż sterylka.

Jeśli chodzi o kotkę - urodziła wtedy 3 kociaki (mam zdjęcia małych, jeśli ktoś chciałby zobaczyć :) ), po odchowaniu jeden poszedł do innego domu, 2 zostały (po rozstaniu zabrałam je do siebie, bo on twierdził że ich nie chce, a potem znalazłam im domy), a kotkę po tym jak wykarmiła małe zawiozłam do weta na sterylizaję (wtedy nawet na noc zostałam, żeby się nią opiekować). Sterylkę przeszła wyśmienicie, już następnego dnia miała apetyt i ochotę na zabawy.

Mój ex twierdził że kocha zwierzęta. Owszem, lubił je pomiziać, pomiętosić, poprzytulać. Ale kompletnie nie interesował się ich stanem.

My się rozstaliśmy, przypomniałam mu jeszcze że jego suka ma termin kolejnego zastrzyku za kilka miesięcy... Ale szczerze wątpię że pamiętał o tym - suka pewnie nadal rodzi regularnie. Ciężko mi było, bo wiedziałam że rozstając się z nim, rozstanę się ze zwierzętami. W trakcie rozstania oświecił mnie że tak naprawdę małe kotki i szczeniaki zabijał... Podejrzewam że wtedy po cichu pozbył się szczeniaków a mi skłamał że ona je zakopała... Nie mogłam dojść do siebie, nie mogłam zrozumieć jak będąc z nim, byłam taka naiwna.

A najgorsze co zrobił... to złośliwie, po kilku miesiącach, mimo iż nie utrzymywaliśmy kontaktu, napisał mi że kotka umarła. Wiedział jaka byłam do niej przywiązana. Do dziś o niej myślę, oglądam jej zdjęcia. Z drugiej jednak strony - mogę podejrzewać że skłamał, abym odpisała i się zainteresowała (to dziwny człowiek był i długo potem jeszcze chciał żebym do niego wróciła).

Uprzedzając ataki osób które powiedzą że mogłam zabrać zwierzęta - nie mogłam. One były jego, on je kochał (w jakiś tam sposób), karmił, nie był dla nich zły (w tym sensie że nie znęcał się nad nimi), tylko że mało się interesował ich zdrowiem.

Owszem, mam wyrzuty sumienia, ale nie aż takie duże jak w przypadku Misia... Uratowałam 3 małe koty (bo on by je zabił gdyby mnie nie było) i zapobiegłam dalszemu rozmnażaniu się kotki. Jedyne czego żałuję to tego, że nie wysterylizowałam suki (ale wet powiedział że jest wysoce prawdopodobne że tego nie przeżyje, to był ogromny i stary pies).

I przepraszam że piszę o nich "kotka", "suka", ale one... nie miały imion.

Nie wiem po co to opisałam... Do tego rozpisałam się, uff....
W każdym razie chyba lepiej być samą niż z takim człowiekiem. :(

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Śro sty 21, 2009 14:03

Zdecydowanie lepiej...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sty 21, 2009 14:41

Czuje się wywolana... Bo widze, ze niektorzy nie zrozumieli mojego apelu, a przy okazji byc moze uzylam skrotu mylowego.

Drogie Panie nie mam nic przeciwko mezatkom, singielkom, wdowom, rozwodkom i innym. (Jezeli czytaja te dyskusje panowie, to dotyczy rowniez plci meskiej)

Nie uwazam nikogo, kogo nie znam osobiscie i nie przekonalam sie o tym, za rozhisterowane osoby... (Chociaz jak widze te burze, to rozne mi mysli do glowy przychodza...)

Bylam singielka (mieszkajaca w pojedynke) przez 3 lata, wczesniej bylam w 4 letnim zwiazku, teraz jestem zajeta od 2 lat. Mam kontekst porównawczy... Pisze to, zeby bylo jasne.

Jak sie mieszka samemu (to mialam na mysli, byc moze slowo "single" nie odzwierciedlilo tego w 100%) wszystkie decyzje dotycza tylko i wylacznie wlasnej osoby. Te zwiazane ze zwierzetami równiez. Osobiscie (gdy mieszkalam sama) zdarzalo mi sie bez wiekszego zastanowienia zabrac zwierze do domu (nie musialam z nikim na ten temat dyskutowac). I wszelkie konsekwencje tej decyzji dotyczyly tylko mojej osoby - np. gdy leczenie kotka wyplukiwalo moje konto, to ja nie mialam co do garka wlozyc, ale nikt nie musial na tym cierpiec (to przyklad dla lepszego zrozumienia).

Natomiast, gdy sie mieszka z kims - mezem, partnerem, rodzicami, rodzenstwem, wspolokatorami (jak widac w tej kategorii tez sie mieszcza "single") trzeba szanowac tez czyjes zdanie, uczucia, potrzeby i obawy. Jak zdazylam sie rozeznac na forum u jednych w domu wyglada to wrecz idealnie, u innych nienajgorzej, u jeszcze innych fatalnie. KAZDY MA ROZNE MOZLIWOSCI. Przy okazji pamietajmy, ze czasami naciskanie albo nadwyrezanie czyichs mozliwosci moze doprowadzic do ludzkiej tragedii badz zwierzecej tragedii.

Na tym polega generalna roznica - single (mieszkajacy w pojedynke) latwiej i szybciej moga podejmowac pewne decyzje. NIE MA TO NIC WSPOLNEGO Z EMPATIA, DOBRYM SERCEM, SUMIENIEM, WYROZUMIALOSCIA itp. Zreszta single tez maja swoje mozliwosci, czasami ograniczone - tu nie ma akurat zadnej roznicy.


Ale sednem mojego apelu nie bylo to... Prosilam o wyrozumialosc i umiar. Celem tego forum (jak ja to rozumiem) jest wpoldzialanie dla dobra kotow.
Pamietajmy, ze kazdy kto ma chec, ma rowniez potencjal do tego, zeby w tym wspoldzialaniu uczestniczyc. Mam na mysli tu rozne potencjaly - ktos ma mozliwosci lokalowe, finansowe i rodzinne do bycia DT, ktos ma nadwyzki pieniedzy, ktos ma samochod, ktorym koty moze wozic, ktos ma wiedze prawnicza, ktos ma znajomosci w TOZie, schronisku, BOS itp, ktos umie robic domki, ktos umie leczyc, ktos umie lapac, ktos zna kogos kto moze pomoc itp. itd. Polaczenie tych potencjalow to sila, ktora daje szanse na zycie wiekszej ilosci kociakow.

I dlatego uwazam za bezsensowne naskakiwanie na kogos i zniechecanie go do forum. Szczegolnie na osobe nowa, ktora doswiadczyla wlasnie wlasnej i zwierzecej tragedii, mniej lub bardziej z niewiedzy, braku doswiadczenia itp. - ale ma przeciez potencjal, ktory moglaby podarowac kotom i temu forum rowniez.

To tyle ode mnie.

Lollipop przepraszam, ze akurat na Twoim watku bylam zmuszona sie tlumaczyc. Trzymam kciuki za Ciebie i wyjasnienie sprawy.

alareipan

 
Posty: 7217
Od: Wto lip 22, 2008 13:50
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 21, 2009 14:56

A nie lepiej podać adres schronu, może na forum znajdzie się jakiś wolontariusz który pomoże dowiedzieć się co się z kotem stało ?
mamuśka
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Kociamama100 i 169 gości