lisek pisze:Po kolei:
- ta Pani z fundacji, to ja. Wiedziałam już, że zaszło nieporozumienie kiedy rozmawiałam z Liwia i na pewno nie zgłaszałam pretensji o podszywanie się. Z zapisaniem na fundacje pomieszała lecznica i to się zdarza przy takim młynie jaki tam jest. Co prawda od czasu, kiedy jedna osoba najpierw powiedziała ze jest z Fundacji, a potem z nami uzgadniała pomoc w leczeniu psa, w lecznicy mamy uzgodnione, że tylko my możemy "wstawiać" zwierza do kliniki na koszt fundacji (inne osoby muszą być przez nas awizowane z imienia i nazwiska), ale mogła zdarzyć się i zdarzyła pomyłka.
- odsądzanie kliniki od czci i wiary z powodu pomyłki nie świadczy dobrze o rozsądku odsadzających, zwłaszcza, jeśli są spoza terenu i o lecznicy nie wiedza nic. Lecznica pomaga nam w dużym zakresie, zwłaszcza w sytuacjach gardłowych, a taka była przecież z tym kociakiem?
- wyadoptowanie kota "za plecami opiekuna" jest nie w porządku, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby zwierzaki w ten sposób wyadoptowane przez pracowników kliniki trafiły źle.
Myślę, że ogólnie mniej zapalczywości, więcej wyrozumiałości wszystkim dobrze zrobi.
Nie napisalam o pretensjach, napisalam o wyjasnieniu kwestii....
1. Nie mam absolutnie zadnych pretensji do Pani, ktora kocurka adoptowala, ani do fundacji
2. Jezeli lecznica zamieszala sprawe z fundacja, niech ma odwage sie do tego przyznac i przeprosic - zamiast tego odbylam bardzo nieprzyjemna rozmowe z pracownica - patrz punkt 3 - pani nie widzi zadnej swojej winy, mimo iz omylkowo wpisala kotka jako fundacyjnego, wydala go bez mojej zgody i BEZPRAWNIE podala moje dane osobowe Pani z fundacji.
3. Pani, ktora informowala mnie o chetnej do adopcji i z ktora rozmawialam dzis byla wyjatkowo niemila, arogancka i nieprzyjemna.
4. To, czy odsadzanie lecznicy od czci i wiary ( a jeszcze nie zaczelam

opisuje poki co sytuacje ) swiadczy o moim rozsadku, czy tez jego braku nie interesuje mnie zbytnio.
5. Owszem, lecznica pomogla w sytuacji gardlowej, nikt jednak nie stawial ich pod sciana, zadzwonilam najpierw i zapytalam, czy jest taka mozliwosc. Dodam tez place za uslugi, i to naprawde sporo, nie mam zadnej znizki z tytulu bezdomnosci kota.
6. Pomoc fundacji to rzecz chwalebna, nie usprawiedliwia jednak zlego traktowania innych klientow.
7. Jestem z regionu, nawet z miasta, mieszkam tu od urodzenia i sporo wiem o tej lecznicy, naprawde.
8. Kotek trafil dobrze. Jednak wbrew mojej woli, gdyby wszystko odbylo sie jak nalezy, prawdopodobnie trafilby do domu dzien pozniej, z moim spokojnym sumieniem, bez nerwow.
9. Nie jestem zapalczywa. Zamierzam udac sie do lecznicy i porozmawiac z kierownictwem, od tej rozmowy bedzie zalezalo, co dalej.
Na pewno nie zamierzam tego tak zostawic. Posadzono mnie o probe wyludzenia, oskarzono o klamstwo, wydano kotka bez mojej zgody i na koniec potraktowano bardzo nieprzyjemnie, utrzymujac, ze wszystko jest moja wina. Jezeli kierownictwo ma podobne podejscie, wystawie odpowiednia opinie w watku lecznic polecanych i postaram sie tez, by widniala w innych miejscach, nad dalszymi krokami sie zastanowie.
10. W rozmowie telefonicznej padla kwestia "zamykania sobie furtki" w lecznicy. Jest to ostatnia rzecz, ktora bede sie kierowac i w razie kolejnej, awaryjnej sytuacje mam juz inne miejsce, do ktorego moge sie zwrocic o pomoc. Jest troche dalej, ale jest duzo, duzo tansze i solidne.
Na tym chcialabym skonczyc, poki co, watek lecznicy, do czasu mojej wizyty tamze
W niedziele zdam relacje z wizyty poadopcyjnej
