Shit, shit, shit. Chyba przechwaliłam. Poszłyśmy dziś do lekarza, ja bardzo optymistyczna, bo mała radosna, jedząca, ozywiona. A tu się okazało, że ma temperaturkę, 39,6, a co najgorsze - nadal jej skrzypi i rzęzi w oskrzelach mimo że nie kaszle. Do czwartku ma jeszcze brać Synulox, w piątek na kontrole i testy alergiczne u pani Beaty. Niewykluczone, ze kaszel może miec podłoże astamtyczne

. Najgorsze jest to, że ja chyba w piątek nie bardzo mam jak z nią pójść... TZ pójdzie, zresztą, pogadam jutro w pracy, moze się uda. Bidna BluMka dostała dziś homeopatycznie Echinaceę w zastrzyku. BTW, toniu, w piątek dostała echinaceę i synulox w zastrzyku. Teraz jeszcze zalecenie podawania lakcidu lub trilacu. Uh, zmartwiona jestem. A jeszcze rudemu muszę kiedyś zrobić kontrolne badanie krwi...Aż się boję.