To byl najpiekniejszy i najslodszy rudy kot na calym swiecie

. I rzeczywiscie doktor, u ktorego bylam na konsultacji, mowil o jego imieninach dzisiaj...
To tak strasznie szybko poszlo... Tzn kontaktu z nim normalnego nie bylo juz od dosc dawna, ale caly czas mialam nadzieje, ze sie z tego wylize. Nawet nie myslalam o najgorszym. Wetka przyznala sie dzisiaj, ze troche podejrzewala tym bardziej, ze u niego i w zeszlym roku zaczelo sie od zapalenia dziasel a potem bylo juz tylko gorzej. No ale mial robione wtedy i testy na FIPa i bialaczke. Wiem, testy na FIPa nie sa miarodajne.
Nie chciala mnie denerwowac i niepotrzebnie stresowac tym bardziej, ze i tak bylam juz zestresowana ta jego choroba...
Wczoraj byl na kroplowce rano i byl obmacywany. I wetka mowila, ze jelita sa troche czyms jakby wypelnione (cos jednak zjadl? jedzonko ktore dostal strzykawka?) i miekkie ale nie zupelnie puste. I mial brzuszek ale malutki. A dzisiaj - balon

.
Jutro bede odkazac mieszkanie. I pewnie przynajmniej Daisy bedzie miala zrobiony test na FIPa jako kot dluzej z nim przebywajacy. No i zobaczymy czy krowki i Daisy zauwaza jego nieobecnosc.... Chociaz on ostatnio byl jednak glownie nieobecny
A teraz ide sie upic