Moje miłe !
...sprawa przedstawia się następująco....
zabieg, gdzieś około 12 z minutami... ponieważ moja Minia jakoś nie kwapiła się z wizytą do p.wet - schowała się między wodomierze- już myślałam ,że kosmici ją uprowadzili...bo nie mogłam namierzyć... buuu...kiedy doszłam w końcu zalana łzami... usłyszałam ,że jest baaardzo kiepsko i może być duuuuży problem z wyciachaniem paskuda... więc kolejna załamka...
po godzinach 2-3 bałam się zadzwonić- przy okazji wypicia 3 kaw padłam i Morfeusz zagrał mi melodyję i obudziłam się coś koło 16...
trzęsącą ręką wybrałam nr i...
dowiaduje się Minia wybudzona -

samo to zdanie sprawiło,że wyrosły mi skrzydła i mogę latać...wiem walnięta jestem...
właśnie kończy się kroplówa i można powili szykować się do odbioru!!!
było i jest niewesoło ale NA TEN TERAZ JEST ŻYWA!!!
chyba niczego bardziej mi nie było potrzeba...
ale tego co zobaczyłam później nie da się opisać
MInia aż się rwała do mnie zupełnie na własnych nogach nie uwiędnięta - nie tak jak ostatnio leżała 2 dni prawie jak w narkozie! słaba bez sił i radości w oczkach!
za samo to niech p.Antosik będzie wielki!
przyniosłam moje Kochanie do domciu nie chciałam wyciągać z klatki, no ale wiadomo k u b r a k .. ha ha wszyscy wiedzą... obraza majestatu... siedziała tam spokojnie dopóki nie zobaczyła, że idu spać... ogarnął ja szał myślałam ,że kontener rozdrapie...
uległam- bije się w pierś - uległam ...
kiedy położyła się na swoim miejscu ( na podusi nad moją głową)
burza minęła....