Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków, Florka odeszła..

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lut 24, 2009 7:53

Inteligentny kotecek :lol:
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon kwi 27, 2009 17:39

Czas odświeżyć nasz domowy wątek... i to wcale nie z powodu dziewczyn. :roll:

I Florcia i Fauna mają się dobrze. Na zdrowie nie narzekają... odrobinkę sie zgrały... W domu może nie idylla, ale nie jest źle. :twisted:

Ale, wydarzyło się coś, o czym warto wspomnieć...

Mieszkamy w kawalerce i jest dość ciasno. Więc, nie ma mowy o nowych domownikach... do czasu...

Ostatnio byłam na działce u mamy mojej przyjaciółki. Pojechałam zawieźć jej autem rośliny do posadzenia. Działki pracownicze znajdują się w okolicy WATu (Warszawa będzie wiedziała, gdzie jest ta uczelnia).
Wcześniej wielokrotnie słyszałam z opowieści o sąsiadce tej mamy. O tym, że ta starsza pani od dłuższego czasu codziennie jeździ z innej części miasta. Że, kiedyś miała pod opieką kilka kotów, które "życzliwi" ludzie wytruli. No i tu się zaczyna właściwa historia o Miśku/Maćku (zwanym, czasem pieszczotliwie "Pekińczykiem" - słowa pani Halinki - a bo on ma mordkę jak pekińczyk).

To ostatni kot, który nie został otruty i do którego tak p. Halinka jeździła (starsza, prosta kobieta-bardzo sympatyczna i kochająca zwierzęta).
Opowiedziano mi o tym, to i zapałałam ochotą obejrzeć stworzonko. A okazja się nadarzyła.
Tym bardziej, że usłyszałam że kocina jest na działce co najmniej od jesieni (ktoś go wyrzucił?), no i jest PLASKATY?!

3 dni temu zobaczyłam... przemyślałam, przespałam i dziś pojechałam po niego. No nie uchodzi, żeby plaskate mieszkały na działkach. Tym bardziej... w wieku Macieja.

Maciej, to wg. mnie mazowiecka krzyżówka persa. :? Sierść bura i niejednolita, ale nie długa. Wiek... wg. mnie min. 10 lat. Mordka... plaskata. Oczy... duże i żółte. Wielkość, słuszna (kawałek porządnego kocura). Waga... nie mała, na pewno ponad 4 kg.

W weekend zadzwoniłam do Koterii z prośba o pomoc weterynaryjną. Przesympatyczna p. Anna umówiła się ze mną na dziś.
Tak więc rano po nocnym dyżurze pojechałam na działkę po Maćka, potem na Pragę do Koterii. Łobuz, w trakcie drogi wylazł mi z kontenera (oczywiście moja wina, bo musiałam źle zamontować kratkę). Na szczęście nie wydziwiało chłopisko i nie chciało kierować. Wlazł pod fotel obok kierowcy i całą drogę tam przesiedział. Jakoś dobrnęliśmy na miejsce.

Został z grubsza obejrzany i pobrano mu krew. Stanęło na tym, że zostanie tam, a ja go odbiorę w czwartek.

Wstępnie, wiem że:

* ma kiepską sierść, bo jest na maksa zapchlony i zawszony
* z tego powodu ma trochę wygryzionych placków na ciele (swędziało, to się drapał i gryzł)
* jest pełno/jajeczny, wiec zostanie wykastrowany
* w paszczy masakra (przy kastracji zrobi się mały remanent)
* w uszach świerzb.

To tak na pierwszy rzut oka... :?

Co dalej z Maćkiem?
Na działki nie wróci. Wezmę sierścia do domu (najwyżej zamieszka na razie w łazience). Potem będziemy myśleć nad jakimś DS. Może moi rodzice.....?

W każdym razie w taki oto sposób, przypadkiem stałam się pierwszy raz DT. Przynajmniej na razie... :lol:

Zdjęcia zrobię po odebraniu z Koterii. Nie chciałam go stresować, bo i tak miał przeżyć dużo jak na jeden dzień :roll:
Ostatnio edytowano Pon kwi 27, 2009 18:24 przez pigula, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Pon kwi 27, 2009 18:06

To się na ogół tak zaczyna :twisted: :lol:
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 28, 2009 13:21

Jutro mam zadzwonić i się dowiem jak tam starszy pan się czuje. No i o której mam po niego przyjechać w czwartek. :roll:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Śro kwi 29, 2009 17:32

No i Maciek już w domu... :D

Jako, że rozchorowałam się i z przyczyn różnych wylądowałam dziś na L4... pojechałam po Maćka również dziś. Nie była to do końca zaplanowana wyprawa, więc musiałam pojechać z Centrum do Piaseczna po kontener i zaraz potem zrobić trasę Piaseczno-Praga-Piaseczno. :?

Chłopak wlazł za pralkę i siedzi tam bidula. Tylko szara dupka wystaje...

A co najweselsze, okazało się że wcale z niego nie taki stary dziadek.
Wetka oceniła jego wiek na nie więcej niż 5 lat. Sierść ma w kiepskim stanie i dlatego wygląda jak wygląda.
Został odjajczony, odpchlony, odrobaczony... dostał też antybiotyk.

Teraz wg. mnie, potrzeba mu po prostu trochę świętego spokoju. I pomału wyjdziemy na prostą... :D

Dziewczyny ciekawskie troszkę. Stara była zainteresowana kontenerem, młodsza próbowała się włamać do łazienki. Gościnna inaczej... :wink:

Zdjęcia będą później. Jak chłopak się troszkę zadomowi. :roll:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Śro kwi 29, 2009 18:26

Koniecznie fotki za jakiś czas, ciekawa jestem tego plaskatego ;)
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 30, 2009 8:32

Plaskaty siedzi nadal w łazience. W nocy troszkę pobuszował. Skorzystał z kuwetki i zrobił piękne duże sioo + małego kupala. ;)
Jak wchodzę, siedzi za pralką.
Wystaje mu tylko kawałeczek łepetynki lub tyłeczka.

Jedynym problemem jest to, że jeszcze nic nie zjadł. Wczoraj dostał odrobinę drobiowej wątróbki, dziś dobrej kociej puszeczki... Nic nie ruszone. :?
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Czw kwi 30, 2009 8:37

Jedna doba niejedzenia to jeszcze nic strasznego przy zestresowanym kocie. Ale, że jutro sklepy zamnkięte, to zaopatrz się może w jedną saszetkę Whiskasa i może jakąś małą puszkę tuńczyka?

Czasem "znaleźne" koty nie są przyzywczajone do tych frykasów, jakie im serwujemy i trzeba dać im czegoś znanego na początek, żeby "zaskoczyły".
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 30, 2009 8:51

Oj, Atka... masz rację.

Tuńczyk w domciu jest, Whiskasa jakiegoś na dole w sklepie nabędę. ;)
Mam pasztety Gourmeta, może to podejdzie... Wybór w domu spory.

No dobrze... Plaskaty wygląda mniej więcej tak:

Obrazek

Zdjęcie nie bardzo wyraźne. Nie wytrzymałam i zafundowałam chłopaczynie kąpiel. Właściwie oboje byliśmy mokrzy. Po wytarciu ręcznikiem, wpakował się do legowiska w łazience i odpoczywa.
Woda... CZARNA... :conf:
Przy okazji wydłubałam mu z sierści trochę drewienek i drzazg (coś, jak drobniutkie części desek). Za jakiś czas, spróbuję go wyczesać...
Futro ma w kiepskim stanie... Placków łysych, co niemiara... :cry:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Pt maja 01, 2009 14:47

No to może jakieś zdjęcia Maciejki. :D

Chłopak pomaleńku zaczyna wyłazić ze swojej budy. Wskoczył mu apetyt na swoje miejsce. Rano wsunął puszeczkę Gourmeta, niedawno surowa pierś kurczaka.
Dobrze będzie... tylko sierść w tragicznym stanie. ale, na to czasu potrzeba... Musi odrosnąć i nabrać połysku... :roll:

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Pt maja 01, 2009 16:04

Uwielbiam takich plaskaczy :D
Miziaki dla kociastego - jak to dobrze, ze Cie spotkal na swojej drodze... :)

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Pt maja 01, 2009 16:11

Uroczy plaskuś ;)

Trzymam kciuki, żeby w to łyse nie wdał się grzyb...
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt maja 01, 2009 19:22

Atka, w poniedziałek pójdziemy do mojej wetki.

Zastanawiam się czy nie poprosić o postrzyżyny. Sierść licha i miejscami łyse placki. Może dobrze by było przejechać po całości maszynką. Tak na 3-5 mm ogolić, zostawiając tylko łepetynę ogon i łapcie.
Odrosło by równo, no i byłby wgląd na całość...

Jak myślicie? :roll:

Z uszu mu dziś kopalnię wyciągnęłam... :?
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Sob maja 02, 2009 7:13

Jeśli to nie utrudnia higieny albo gojenia czegoś, to nie ma sensu golić. Jak odrośnie, to i tak będzie równe. Zawsze odrasta równo ;)

Ale jakbyś goliła, to nie mniej niż 5mm. Ogolone przy samek skórze swędzi i wtedy to dopiero kiciuch może się podrapać...
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob maja 02, 2009 8:38

Skończy się na tym, że spróbuję go trochę nożyczkami podciąć... Nie mam dostępu do maszynki, a wetka ma swoje w naprawie.
I dziś zobaczę, może go pomału puszczę na mieszkanie... :roll:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: egw, kasiek1510, Patrykpoz i 461 gości