coś mi malutka pokichuje

nie jakoś bardzo często, ale zdarza jej się.
Wczoraj, jako że niedziela i czasu więcej, zrobiłam eksperyment - wypuściłam GoodSpell z klatki

Mała wytarła wszystkie zapomniane kurze, zwiedziła pokój, bawiła się uwiązaną do ramy łóżka myszką - szaleństwom końca nie było
Łapanie trwało 15 minut

leżałam na brzuchu, wciśnięta pod wyrko, ćwiczyłam skoki na tzw. tygrysa i raptowne wyrzuty ramion - nic z tego... w końcu kota sama się zagoniła za piec. Udało mi się przydusić malucha do ziemi i umieścić w klatce. Rozpacz była nie z tej ziemi... a wyśmodrała się tak, że wyglądała dokładnie tak samo jak w momencie jej znalezienia

no cóż, nie sprzątam za piecem zbyt często... dziś nadrobię...
Eksperyment jasno pokazał, że na wypuszczenie małej jeszcze za wcześnie. W dodatku rozochocone GoodSpell kombinuje teraz jak otworzyć klapę klatki - muszę przywiązywać sznurkiem
