Zawsze warto sprawdzić czy zwierzę żyje. Wiem, bo juz miałam sytuację, kiedy sciagałam z ulicy kota, wyglądającego na zwłoki 9zakrwawiony pysk, dziwna forma szczęki, nieruchome ślepia...) po czym okazało się, że chłopak ma wybita szczękę przegryziony jezyk i jest ogłuszony. Wyzdrowiał, żyje. A zj.... jaka oberwałam od kierowców: "po ch.. zdechłego kota biorę i przeszkadzam na jezdni"
...skutkiem tego nawykowo drę sie na kierowców, którzy mnie wiozą, żeby się zatrzymywali przy kazdym zwierzaku na poboczu...
Żywe zwierze w potrzebie- cóż chyba nie umiem przejść obojętnie, niezaleznie od gatunku. Co czasem wiąże się z ganianiem po jezdni, chaszczach, włażeniem w zakamarki, narażaniem na rozjechanie, pogryzienie, podrapanie, ludzkie przekleństwa itd... W aucie jest zawsze smycz, obroża, kaganiec, koc. Często także łopata (ale to z innych powodów- moje zamiłowanie do bezdroży i leśnych wybojów skutkuje koniecznością wożenia sprzętu...). W przyapku żyjącego, cierpiacego stworzenia, nie umiałabym uciszyć wyrzutów sumienia, gdybym mu nie pomogła. Narażanie swoich- cóż, troche wyobraźni i ostrożności i można to ryzyko zminimalizować.
Jeśli idzie o martwe... zdarzało mi sie chować takie zwierzaki, ale uważam, że jeśli nie mamy takiej możliwości, to i tak nie należy udawać że się nie widzi. Można zawiadomić schronisko, mozna w ostateczności ciało wyrzucić do śmietnika. W przypaku psa warto popatrzeć za obrożą, adresówką itd- może ktoś szuka swojego zwierzka.