Teraz czytam o tej heparynie i nie wiem czy dobrze zrobilam

6 dni temu znalazłam w Brukseli kota (przyjechałam na chwilę na święta do mamy). 6 dni było super. Kocio miał apetyt, siedział w łazience bo mama ma dwa inne koty a ja zawsze wolę dmuchać na zimne (chodzi tu o choroby). Był miziasty, tulaszczy, normalny, zdrowy kot. Dziś późnym wieczorem zwymiotował dwa razy, najpierw trochę z karmą - pomyślałam kłaczek. Później poszedł do kuwety. Najpierw normalna kupa. Później znowu wymioty ale już tylko śliną. Za chwilę kupa pod siebie na legowisku. Później poszedł znowu do kuwety i zaczął robić pod siebie rzadką kupę a później leciał jakiś śluz, za moment kot zaczął mieć problemy z oddychaniem, otwierał pyszczek. Brzuszek strasznie mu chodził, nie dał rady stawać na łapki a jak próbowałam mu pomóc to piszczał. Na sygnale popedzilam z mamą do weta, diagnoza zakrzepowy zator aorty i eutanazja na miejscu. Kot 15 stycznia miał iść do nowego domu a pobiegł za tęczowy most :/
Teraz czytam o tym na forum i myślę że jeszcze może mogło być dobrze. Gdybym trafiła do weta w Polsce a nie tym chorym kraju. Mam cholerne wyrzuty sumienia ;(