Byłam na Wyścigach, w każdej stajni proponowali, że mi dadzą kotka, bo akurat mają na zbyciu. Mało kotek tam wysterylizowach, choć jak rozmawiałam z lekarzem z końskiego szpitala, to mówił, że w brew pozorom sporo.
W jednej ze stajni dostałam nawet malucha do rąk, taki zaraz po otwarciu oczu, jeszcze granatowe. Aż mi się przypomniało, jak małe mojej Kity chowałam na butelce, masując brzuszki i podcierając doopki...
A Kity nie ma...
