No i wiedziałam że tak bedzie, Bonka założyła wątek, a ja w nim piszę
Ale domyslam się że jednak mnie latwiej pisać o chorym Kubuniu, bo już od kilku lat z nim nie mieszkam...
No wiec z rozmów telefonicznych wiem, że Kubek był dziś znów dwie godziny w lecznicy na dożylnej kroplówce, pani dokor wiedząc że w ostatnie dni malutko jadł, duzo wymiotował , zezwoliła dać mu do jedzenia wołowinkę w mautkich ilościach
Kuba po powrocie do domu się ozywił, znów wysiooorał ( D. podobno powiedziała coś takiego : "położylam mu w klatce podkład z ligniniy, ale on widocznie czeka z tym aż wróci do domu" , no i fakt, sierotek kochany jeden, grzeczny kotecek). Szamnął nawet parę chrupek nerkowych.
Już nie chowa siępo kątach, nie leży zmizerowany.
Wenflon jeszcze został na wszelki wypadek w łapce, jutro znów kontrola po południu, od razu mają być wyniki krwi ( bo dziś, jako że Kubunio był na czczo, została od razu pobrana).
A jeszcze zapomniałam napisać o jednym. Wczoraj pomagałam bonce zawieźć Kube do lecznicy, i jak go tam zostawiłyśmy, pojechałam do niej do domu. I wyobraźcie sobie, że suka była zaniepokojona - jak to: są wszyscy domownicy (nawet ci dochodzący) a gdzie jest Kuba? Autentycznie chodziła i szukała go po kątach. Wieczorem podobno bardzo się ucieszyła jak wrócił
No i teraz to nie tylko trzymamy kciuki za Kubę, ale i za to, żeby Pola do 7 maja ( jest umówiona weedy na sterylkę, wczesniej musimy ją ponowni zaszczepić) nie dostała ponownej rui
A ja wczoraj robiłam porzadki w kompie i znalazłam skany starych zdjęć
Oto, prosze Państwa, Kubuś jako dziecko w swojej ulubionej pozie
