Ale już jakieś postępy są, a w porównaniu z tym co było na początku, to ogromne. Przypuszczam, że gdyby u nas nie było zwierzyńca, to Mis byłby już kotem nakolankowym. Boi się jednak zarówno jednej z naszych kotek, która niestety na niego poluje i próbuje mu wlać, oraz dużego psa. Pies nie ma złych zamiarów, ale gdy kot ucieka, to go goni. Nasze koty już przeważnie nie uciekają, więc awantury wybuchają coraz rzadziej. Miś natomiast boi się panicznie. Być może ta łapka to sprawa jakiegoś psa, a może on tak po prostu ma. Nie wiemy co spowodowało uraz tej łapki, wiemy tylko że została amputowana w schronisku. I wg mnie zrobiono to w nieciekawy sposób. Pozostał kikut kilkucentymetrowy, który obciągnięto skórą z klatki piersiowej tak, że utworzyła się płetwa. Mój weterynarz był mocno zdziwiony, że tak to zrobiono. Miś próbuje tym kikutem się podpierać i boję się, że będzie osierał skórę i utworzy się rana. Na razie obserwuję co się dzieje, jeśli będzie to konieczne, to zostanie zooperowany ponownie, choć bardzo bym chciała oszczędzić mu kolejnego bólu. Prawdę mówiąc, weterynarz widział go tylko raz, gdy był z wizytą u nas w związku z bardzo pokiereszowanym innym lokatorem. Widział go z pewnej odległości tylko. Wprawdzie Miś do mnie podchodzi coraz częściej ale nie będę próbowała go łapać, poczekam aż przezwycięży strach i nam zaufa. Dwa dni po wypuszczeniu z klatki próbowałam to zrobić, by zabrać go do lecznicy, bo jego oczko mi się nie podobało. Kot tak się wystraszył, że przez kilka dni w ogóle nie wychodził spod kanapy, nie mówiąc już o ranach jakie odniosłam

Dam mu więc spokój, niech sam zdecyduje. Na razie przynosi to efekty, bo Miś coraz częściej śpi na fotelu lub na kanapie. Przychodzi też do kuchni i miaukoli gdy jest głodny. Wciąż jednak się boi, gwałtowniejszy ruch np. ręki i Miś wpada w panikę i wieje. Ale po chwili wraca, więc wierzę, że w końcu pokona ten strach.
Napisałam wcześniej, że podchodzi do mnie. Otóż on nie podchodzi - to wygląda jak atak



Kto go znalazl i gdzie?
wiem tylko tyle, że ktoś go znalazł w Łodzi i zawiadomił schronisko. Prawdę mówiąc nie dociekałam. Najważniejsze, że udało się go wyrwać z tej klatki.
Za kazdym razem, gdy czytam o takim losie, zdumiewa mnie, ze zwierzeta, ktore doswiadczyly tyle niedobrego od ludzi, sa czasami takie ufne i spragnione ludzkiej milosci. I tak bardzo chca czlowieka kochac
ja też. A w przypadku Misia podejrzewam, że musiał przeżyć jakieś koszmarne doświadczenie, które zostawiło ślad w jego psychice. To nie jest dziki kot, więc dlaczego tak się boi ludzi?
Misiu, trzymam kciuki, zebys szybko znalazl Twojego czlowieka, a raczej zeby Twoj czlowiek przeczytal ten watek i znalazl ciebie!
ja wierzę, że Miś znajdzie swojego człowieka. Koteczka bezlapka z innego wątku, bardzo szybko znalazła dobry dom, więc Miś też podbije czyjeś serce.
Jak tylko zlokalizuję przewod do aparatu, to wrzucę ostatnie zdjęcia Misia.