Sama tego chciałam - jak się nie chodzi do dentysty tak długo jak ja to trzeba potem swoje odcierpieć....

Wczoraj w końcu się wybrałam a dentysta aż się za głowę złapał jak zobaczył ten "krater" w zębie

Od razu znieczulenie i do roboty. I póki to znieczulenie działało było ok a jak puściło w domu.......ojojojoooooooj.....

Wyłozyłam sie nałóżku i gryzłam poduszkę.
A moja Tosia? Moja Tosia od razu przybiegła, wskoczyła mi na klatkę piersiową i towarzyszyła mi dzielnie w niedoli aż nafaszerowana lekami przeciwbólowymi zasnęłam....moja kocinka.... byłam naprawdę wzruszona bo normalnie po ok. godzinie łózkowego podsypiania Tosia wynosiła się do swojego łóżęczka a tu..... przez pięć godzin mnie nie odstępowała!!!
A dziś - rozmemłany banan na śniadanie ciamkany jedną stroną szczęki

i ogromne miziaki dla mojej kici.
A jak pomyślę,że dzisiaj będę miała robionego zęba, który jest obok tego "wczorajszego" to aż mi się słabo robi....
Tym razem prosze o kciuki za mnie, nie za Tosiulencję!
