No to trochę się uspokoiłam....
No bo u nas to tak:
...na dźwięk otwieranej puszki meldują się oba koty w sekundę i w zależności od zawartości *kukurydzę jedzą obie równo *fasolkę Mrusia tylko, Zuzia powąchawszy obraża się *tuńczyka nie odpuszczą i dostają do miseczki...
Kapustę kiszoną i paprykę świeżą czerwoną zjada Zuzia, Mrusia da sie pokroić za świeżego ogórka. Serek biały Mrusia kocha nad życie, Zuzia ledwie toleruje. Jogurt waniliowy jest w stanie z najciemniejszego kąta wywabić Mrusię, Zuzia przyleci zawsze (bo to wstrętny łakomczuch jset

) ale powąchawszy gardzi.
Szykowanie kanapek TŻ (ja nie jem masła) odbywa się wśród pokrzykiwań "Mrusia przestań lizać masło wrednoto jedna", a koty na stole są na porządku dziennym, pilnuję tylko, żeby nie wlazły kopytem w talerz

. Ale łyżeczkę do oleju (o! też przysmak!!) mają swoją, moja jest moja, jednak lata szkolenia przez mamę pielęgniarkę zrobiły swoje...
Ale pysie całujemy z przyjemnością (choć jak Mrusię pocałujesz prosto w nos to jakby cień protestu na pyśku widać

).
Ale jakbym ja miała kocią karmę.... No nie wiem... Chyba nie, choć pachnie nawet nawet

. Chipsy lubię... Ale nie, chyba nie
