Witam
Z bólem serca muszę opisać przypadek mojej kotki Kleopatry. Ku przestrodze dla innych przyznaję się do własnego błędu i nie mogę sobie tego wybaczyć.
Myłam okna kotka jak zwykle usiadła przy mnie bo lubi patrzeć jak coś robię jak np: zmywam naczynia siada obok i intensywnie obserwuje czynności. Kleo bardzo lubi okno bo jest kotką nie wychodzącą pomijając spacery, które i tak zawsze odbywają się na smyczy.
Umyłam jedno okno i zabrałam się za drugie było bardzo ciepło więc nie zamknęłam tego pierwszego i właśnie z niego wypadła. Mieszkam na 1 piętrze spadła na beton nie widziałam upadku tylko mąż krzyknął, że Kleopatra właśnie spadła i szybko pobiegliśmy po nią, schowała się w pobliskich krzakach była zamroczona. Szybko przynieśliśmy ją do domu sprawdziłam wstępnie co ma za obrażenia chodziła normalnie, ale kichała z krwią nie było tego dużo kilka razy i krwi nie było dużo tylko małe kropelki. Ponieważ przychodnia była zamknięta mąż zadzwonił do weterynarki powiedział o sprawie i umówiliśmy się z nią za godzinę bo była w terenie.
W tym czasie intensywnie obserwowałam ją była w lekkim szoku co jest zrozumiałe, była przestraszona schowała się pod łóżko po jakimś czasie wyszła i podeszła do miski zjadła coś co mnie strasznie cieszyło bo to raczej dobry znak był.
W drodze do wet. serce biło mi jak oszalałe mąż oczywiście dał mi wykład choć sama dobrze zdawałam sobie sprawę o własnej winie dobił mnie cóż należało mi się.
Ponieważ Kleo nie lubi wet. jest agresywna prycha i wbija się w co popadnie trudno ją utrzymać i tym razem dała ujście swojemu temperamentowi. Wet była jednak cierpliwa i zaglądała jej do uszu noska osłuchała, pomacała brzuszek, nogi, głowę zaświeciła w oczy,kazała ją puścić żeby sprawdzić czy się nie chwieje i pewnie w innych celach w końcu jest specjalistką.
Dała jej zastrzyk przeciwbólowy i chyba na wstrząsy. Z nosa nie leciała krew więc włożyła patyczek, żeby się upewnić czy są skrzepy. Ogólnie bardzo dokładnie ją zbadała.
Powiedział, że

miała dużo szczęścia, bo mogła połamać sobie nogi, wybić zęby, doznać urazów wewnętrznych, krwotoku, i jeszcze wiele innych obrażeń co nie jak ma się do teorii o kotach spadających zawsze na 4 łapy.
Dostałam taką nauczkę, że na pewno już nigdy nie dopuszczę do podobnej sytuacji. Opisuje to bo wiem, że wielu wydaje się, że koty mają 7 żyć i mogą skakać z bardzo wysoka i nic im nie będzie.
Kleo miała dużo szczęścia choć nie wykluczone, że nie pojawią się jakieś ukryte urazy po upadku. Prześwietlenia nie było, a jak coś w głowie się zrobi krwiak nie można niestety tego wykluczyć więc nie cieszę się na zapas.
Ludzie naprawdę nie zostawiajcie okien, balkonów otwartych bez zabezpieczenia nasze koty nie mają 7 żyć, nie spadają zawsze na 4 łapy bez żadnych urazów. Szok jaki doznaje kotek ma wpływ na ich życie.