Chiquita i Malina-żyjemy i mamy się dobrze :) nowe foty s.8

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pon lip 10, 2006 10:42

Zgodnie z obietnicą - historia i trochę zdjęć Chiquity.

Z Chiquitą to było tak: Miałam w głowie takie marzenie, a raczej wizję swojej przyszłości: własne mieszkanie, przestronny salon, czerwona kanapa i na niej śpiący czarny kot. W Nowy Rok 2006r. obudziłam się rano i stwierdziłam, że moja wizja jest częściowo spełniona - od dwóch tygodni razem z moim TŻtem mieszkaliśmy w nowiuteńkim mieszkaniu. Co prawda czerwonej kanapy jeszcze nie było, ale doszliśmy do wniosku, że wizja nie musi spełniać w wymienionej kolejności. I tak postanowiliśmy - jedziemy na Paluch po zwierzaka. Nie myśleliśmy o żadnym konkretnym umaszczeniu - choć TŻ skłaniał się ku białościom. Mi to było obojętne.
I w ten oto sposób w Nowy Rok, Gosia i Marek, wbrew stukaniom się w głowy rodziny, wylądowali na Paluchu. Pani w sekretariacie pokazała nam gdzie jest kociarnia i mieliśmy sobie sami chodzić i szukać wymarzonego koteczka. W kociarni wypatrzyliśmy w klatce cudnego kotunia - biały w łatki, który od razu, jak tylko nas zauważył, przylgnął do krat i nastawiał się do głasków. Oboje z TŻtem stwierdziliśmy - to ten. Niestety, okazało się, że kotek ten jest leczony neurologicznie i nie nadaje się do adopcji. Swoją drogą - muszę powiedzieć, że kotki i inne zwierzaki są na Paluchu doskonale traktowane - wszyscy darzą je wielką miłością i ogromną troską. Pani - opiekunka kotów - powiedziała nam, że ma jedną wspaniałą koteczkę, która jest dla niej wyjątkowa i którą trzyma zupełnie osobno, chroniąc przed tłuczeniem przez pozostałe koty. Koteczka trafiła do schronu z potłuczoną miednicą (widocznie ktoś ją kopnął) i była tam od dwóch miesięcy. Pani mówiła, że koteczka jest wyjątkowo przytulaśna i bardzo grzeczna - w klatce kocyk podobno był zawsze w takim samym ułożeniu, niepościągany. Pani powiedziała, że chciałaby nam dać tę koteczkę - poszliśmy ją zobaczyć. Koteczka okazała się być ucieleśnieniem moich wizji - caluteńka czarna :) Okruszek był z niej malutki, słodziuteńki. Wzięłam ją na ręce - od razu się we mnie wtuliła. Pozostało tylko badanie weterynaryjne - wet obejrzał miednicę i powiedział, że koteczka może zostać adoptowana :D:D:D

W ten sposób Chiquita (w schronie była Sówką) znalazła się w naszym domu. Owszem - na początku była bradzo grzeczna i cichutka - potem zaczęła pokazywać różki :twisted: Czikita niestety okazała się bardzo słabiuką, chorowitą koteczką. Dopiero po pół roku (kilka tygodni temu)udało się ją wyleczyć z ciągłych infekcji. Czikita jest moją małą dziewczynką, jest bardzo drobniutka i malutka - cały czas wygląda jak kociaczek. Kocham ją nad życie i to z wzajemnością :D

No to teraz trochę fotek:

Ona uwielbia pomagać mi w pisaniu pracy:
Obrazek
Obrazek

A taką miała sierść puchatą jak była mała (kilka dni po przywiezieniu ze schronu):
<img src=http://upload.miau.pl/1/74714.jpg>

Tak bardzo się kochamy i lubimy przytulać:
<img src=http://upload.miau.pl/1/74715.jpg>

Dziurka w wannie jest bardzo fascynująca - poczekam, może coś z niej wyskoczy:
<img src=http://upload.miau.pl/1/74716.jpg>

A tak dobrze mi jest na parapecie:
<img src=http://upload.miau.pl/1/74717.jpg>

...i zimą przy kaloryferze:
<img src=http://upload.miau.pl/1/74718.jpg>

edit: literówki
Ostatnio edytowano Śro lis 29, 2006 10:22 przez gosik96, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 10, 2006 10:58

No i proszę - znamy historię Chiquity 8) Po raz pierwszy słyszę od kogoś pochwałę schroniska...ja z Palucha brałam swego czasu psa, to były dawne dzieje, Marusek odszedł na marskość wątroby, to był piękny doberman, oddany do schroniska po pogryzieniu synka właścicieli...oddzielna historia...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon lip 10, 2006 11:13

izaA pisze: Po raz pierwszy słyszę od kogoś pochwałę schroniska...


Kiedy my tam byliśmy, paluch był w trakcie totalnej przebudowy. W Nowy Rok ruch był wielki, bo mnóstwo psów ucierpiało podczas sylwestrowych fajerweków. Pracowników schroniska było tam wielu i każdy jednek zatrzymywał się, głaskał przyprowadzone psy, robiono im zdjęcia. W sekretariacie jakiś kot spał na monitorze, mały piesek spał na kolanach pracowniczki, ludzie ci mówili do psów, uspakajali - no naprawdę coś pięknego. Jakiś przyprowadzony pies leżał na podłodze (podobno znaleziony nad ranem zamknięty w budce telefonicznej) - zaraz mu któryś z pracowników przyniosł... kołdrę 8O - żeby mu było cieplutko :D Nie wiem jak paluch wygląda teraz, ale wiem że budowali mnóstwo ogrzewanych budynków, nowe kociarnie. Wszyscy tam są bardzo zaangażowani. Ja też postanowiłam, że jak uporam się ze swoją magisterką, to będę jeździć tam jako wolontariusz - wiadomo, że rąk do pomocy nigdy nie jest za wiele.
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 12, 2006 21:17

gosik96 pisze:<img src=http://upload.miau.pl/1/74718.jpg>


boskie są te ślepia ! :D

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Czw lip 13, 2006 9:01

Elżbieta P. pisze: boskie są te ślepia ! :D


No ślepia ona ma niesamowite - szczególnie właśnie jak coś ją zadziwia. Zdziwiona mina Czikity jest moją ulubioną :D:D:D Wczoraj właśnie miałam okazję tę monę podziwiać, bo przez cały dzień Czikita była zamknięta w łazience, gdyż w sypialni montowali mi nową szafę. Malinka nie była zamknięta w łazience, tylko spała sobie przy mojej mamie, która pilnowała monterów. Czikita niestety ma zwyczaj wszystkim we wszystkim aktywnie uczestniczyć, co mogłoby się skończyć tragicznie - dla niej lub dla panów moterów :D:D:D ...dlatego musiała przeczekać te fascynujące chwile wiercenia i tłuczenia - w łazience. Za to kiedy wieczorem została wypuszczona i weszła do sypialni obejrzeć dzieło - nie mogła uwierzyć 8O Przyglądała się potężnej szafie jakby zobaczyła cud świata 8O parę godzin tak przesiedziała z tymi gałami wytrzeszczonymi ze zdziwienia :D:D:D

No, ale wracając do rzeczywistości:

Dziś idziemy z obiema paniami na szczepienie. Będzie bolało i na pewno poleje się krew - moja i weta :D

Jeśli chodzi relacje dziewczynek - jest lepiej :) Malina już praktycznie nie atakuje Czikity i coraz częściej próbuje się do niej zbliżyć w celach pokojowych. Czasem próbuje ją liznąć po łepku, ale Czikita nadal ma w pamięci Malinowe pazurzaste ataki i zwyczajnie zwiewa z zasięgu jej łap. Myślę, że teraz to już tylko kwestia czasu, by Czikita zrozumiała, że już bać się Maliny nie musi i że zbliżenie nie musi się kończyć latającym futrem :D Tak więc nadal czekam na pojednanie :)


edit: litróweczki
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 14, 2006 9:03

Dziewczynom się poszczęściło - szczepienie odłożone do niedzieli, z powodów czysto technicznych :D
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 14, 2006 10:26

To tylko odwleczone w czasie, i tak dupki skłują... :twisted:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon lip 17, 2006 8:29

Wczoraj znów im się poszczęściło. Pojechałyśmy do weta, ale niestety lekarz był tylko jeden i musiał zająć się psem w stanie krytycznym :(, więc wróciłyśmy do domku. Kolejne podejście do szczepienia we wtorek. Poza tym Chiquita zaczęła częściej drapać uszy - nie wiem, czy nie zaraziła się grzybkiem od maliny, ehhhh :(

Chciałam je wczoraj wsadzić do jednego transportera - to by mi znacznie ułatwiło wizytę u weta. Niestety, gdybym to zrobiła to prawdopodobnie u weta wyjęłabym strzępki kotów - one się nadal nie cierpią :? I tak szłam z jednym kotem w transporterze a z drugim pod pachą :D:D:D:D
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 17, 2006 11:30

A może jakbyś je wsadziła to by im przeszło...znane są przypadki na forum takich traum :wink: Kiedy moje kociaste brały już krople, to wsadziłam je do jednego transportera, trochę fuknęły na siebie, ale stres był silniejszy i siedziały dalej cicho, ale nasz wetka była zdziwiona jak je zobaczyła razem, wierzyć oczom nie chciała 8O

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon lip 17, 2006 12:40

Próbowałam, ale Chiquita się zapierała i fukała - drapała mnie. Na siłę nie chciałam jej wkładać. Szkoda byłoby mi Malinki (na pewno jej by się oberwało najbardziej), bo ona na Chiquitę nie fuczała, tylko sobie grzecznie siedziała.
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 17, 2006 12:42

Pewnie lepiej nic na siłę, ale na drugi raz, to wsadź najpierw tę furiatkę :wink:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pt lip 21, 2006 11:10

Wczoraj wyszłam z pracy w miarę normalnie i pojechałam do domu. Jako że mój TŻ w delegacji, nie miałam auta i do weta miałam jechać taxi. jakoś nie mogłam sobie wyobrazić jechanie taxi z jednym kotem w transporterze a drugim pod pachą, więc mówię sobie - teraz albo nigdy :twisted: Po karminiu wsadziłam na szybko (za poradą Izy) najpierw Czikitę do transportera i tuż za nią Malinę. Były w szoku - co jest grane 8O :?: I nie było żadnej agresji - siedziały grzecznie, choć Chiquita próbowała "schować się" pod materacyk :D:D:D:D Rach ciach, wsiadłyśmy do taxi i po 2 minutach byłyśmy u weta. Dziewczynki w transporterku się do siebie trochę przytulały nawet :D:D:D:D:D:D, a raczej opierały o siebie boczkami :)

Potem nastąpiło kolejne zadziwienie - Czikita dała się zaszczepić :!: :!: :!: 8O 8O 8O Tak samo szybko to załatwiłam - pach ją na stół, Pan Wojtek już czekał ze strzykawą - rach ciach i już dupa pokłuta :D:D:D:D:D Nawet nie zdążyła do końca załapać co się z nią dzieje :D:D:D:D I z powrotem do transportera.
Potem zajął się Malinką, która dostała zastrzyk hormonalny bo ma objawy ciąży urojonej - na szczęście we wtorek prawdopodobnie będzie też szczepiona :)

Po tej wspólnej wizycie, przez kilka godzin dziewczynki jakby mniej na siebie fukały. Później jednak wczystko wróciło do normy i znów się tłuką :twisted: Dziś rano byłamj świadkiem, jak Czikita SPOLICZKOWAŁA kilkakrotnie Malinę 8O Na szczęście policzkowanie dobyło się łapkami bez wystawiania pazurków, ale wyglądało niesamowicie. Czikita siedząc podniosła obie przednie łapy i tułów i waliła siedzącą na przeciw niej Malinę, na zmiane to prawą to lewą łapką :twisted:

Dd kilku dni Czikita nie boi się podjadać Malinie z jej misek, nawet jedzą razem w tym samym czasie - myślę, że wkrótce jedzenie Czikity będzie mogło wrócić na podłogę (teraz jej miski są na kuchennym blacie).

Pozdrawiamy wszystkich świeżodokoconych :D:D:D:D:D :smokin:
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 21, 2006 11:19

gosik96 pisze:
Pozdrawiamy wszystkich świeżodokoconych :D:D:D:D:D :smokin:


czujemy się pozdrowieni :lol:
dopiero zobaczyła fote oczek Chiquity-nieprzeciętne są!!!!
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt lip 21, 2006 11:31

No i proszę obie panny pojechały w jednym transporterze, brawo...a jeśli chodzi o boks...to moja Sonia wali łapką Otisa na codzień, to taka forma prowokacji do zabawy, raz zacznie się z nią bawić, a innym razem sobie gdzieś idzie...gorzej traktuje go kładąc się na plecach, łapiąc go za szyję i boksując tylnymi łapkami...no ja dziękuję za takie pieszczoty... 8)

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pt lip 21, 2006 12:10

izaA pisze:No i proszę obie panny pojechały w jednym transporterze, brawo...


Noo - muszę ci powiedzieć, że gdyby nie Twoja rada to już bym więcej nie próbowała ich razem wkładać. ja po prostu za bardzo się z nimi wcześniej "patyczkowałam" - a tu trzeba więcej stanowczości 8) 8) 8)

amelka pisze:
czujemy się pozdrowieni :lol:


no baaaa :D:D:D:D Twój pomidorek jest cudny! szkoda, że mieszkacie tak daleko :D:D:D

amelka pisze:
dopiero zobaczyła fote oczek Chiquity-nieprzeciętne są!!!!


Ja oczy tej wariatki uwielbiam - zadziwiają mnie i rozśmieszają każdego dnia. Widok jej wielkich, zawsze zdumionych oczu wyciąga mnie z największych smutków :D:D:D:D

Koty powinny być wydawane w aptece na receptę zamiast leków na depresję :D:D:D:D:D
Obrazek Obrazek

gosik96

 
Posty: 406
Od: Wto maja 09, 2006 8:00
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Kwiatek65 i 190 gości