Jestem gapą, zagoniona w dodatku - teraz dopiero weszłam - bardzo mi przykro, nie miałaś wyjscia, podjęłaś decyzje dyktowaną miłościa, jestes dzielną dziewczynką, a kotek... może się mylę, ale one wiedzą, kiedy czas na dobra strone za Tęczą i mam wrażenie, że jeśli przejscie jest przy dobrej duszy, to nie odczuwają tego rodzaju strachu, który odczuwają ludzie. Jest im naturalnie dana tzw. dobra śmierć, o ile jest to odejscie w spokoju, bez cierpienia i przy swoim przyjacielu.
Jedynym kotkiem, o którym było mi dane zadecydowac w ten sposób była pewna dzielna, stara ulicznica - tu była zaawansowana mocznica. Pamiętam jej oczy - spokojne i bardzo zmęczone, nie było w tego czegoś, co zmusiło mnie do walki o Tygrysia.
Zmarło jednak przy mnie kilka zwierząt, które widziałam przed przejsciem.
Kiedys rozmawiałam z człowiekiem zajmjącym się biegle reiki, opowiadał mi o nim mój wet, człowiek bardzo realnie stąpający po ziemi. Ten człowiek przygotowywał czasami zwierzeta no cóż - na śmierć, w tym swoje koteczki wzięte se schroniska. I robił to tak, że zwierzeta odchodziły niezwykle spokojnie, przy 1/4 dawki srodka usypiającego.
Twierdzi on, że każde zwierze ma swojego ducha opiekuńczego, który jest z nim w trudnych chwilach. Myślę, że duszek Twojego kotka postawił Cię na jego drodze, być może właśnie po to, żeby czuł się tak kochany w tym czasie przed bryknieciem gdzieś tam. Bo może było to zapisane w jego losie, a Twoja troska i przywiązanie sprawiło, że ten krótki czas tu był dobrym czasem, a przejście było tylko przejściem, nie umieraniem.
Trzymaj się.