witajcie z rana,
Stan obecny: siedzimy pod lozkiem - ja i obraz. Mamy wszystko w nosie i nie obchodzi nas pozalozkowa rzeczywistosc. Ta, co mnie tu przywiozla co jakis czas kleka na podlodze i gada cos o kupie i kuwecie. Kuwete tez mamy w nosie.
Ale za to w nocy ...

))
Polozylismy sie spac, minela moze godzina, gdy slysze "tup, tup, tup" - znawca obrazow wylazl z pieczary i zrobil cos kompletnie crazy - wskoczyl na lozko, by zobaczywszy tam mnie - natychmiast dac dyla.
Chyba go jedna zaintrygowala wielka baba, bo wylazl znowu i siadl na podlodze dokladnie na wysokosci mojej glowy wpatrujac mi sie w oczy. Nie wiedzialam, czy sie na mnie rzuci, czy powie "Ator, Ator", czy zapyta o godzine. Siedzial i czarowal. Nauczona scenami filmow sensacji zaczelam do niego gadac, zeby zmniejszyc napiecie. Faktycznie, kocur poszedl do miski z mieskiem i cos tam pomlaskal.
Nad ranem popil troche wody, ale gdy w domu zaczal sie ruch spakowal walizke i wyemigrowal w najdalszy kat pod lozkiem.
Ze mna nie chce gadac, odwraca sie pupa i udaje ze spi.
Zeby go zlapac w celu wymasowania brzuszka, podania parafiny, czy wyeksportowania do weta musze zrobic pod tym lozkiem prawdziwa oblawe. I tego wlasnie sie boje - skoro on taki pustelnik wystraszony, to jak go zaczne na sile wyciagac albo raczyj polyc spod lozka to wystraszy sie jeszcze bardziej. A z drugiej strony do weta trzeba dzis jechac bo mu wirusy urzadzily impreze w organizmie.
No i klops ... Poczekam do poludnia, moze zmieknie
Pozdrawiamy - Natalia i koty trzy.