
Pogoda fatalna, ale kotka sobie chodziła tu i tam. Głównie tam

Przygotowana klatka, przygotowany transporter , do którego nawet z bliska nie zajrzała. Do klatki na tyle na ile starczyło jej długości by łapy zostały z tyłu. I tylko niemalże okruszka dawałam jako ścieżkę, a bardziej przy samej klatce. Widać, że głodna.
Zostawiłam, ogród pusty, zaczęło padać, poszłyśmy do pokoju - ja z nadzieją, że jak będzie absolutny spokój... Na nadziei się skończyło. Jak wyszłam to kotka leżała sobie na chodniku w pobliży wyjścia, czyli tam gdzie zawsze czeka na karmiących.
Pozachęcałam jeszcze whiskasem - brała z palców..ale próba delikatnego pogłaskania powoduje natychmiastowy odwrót. Gdyby się nie bać i mieć odrobinę doświadczenia w łapaniu z ręki , na refleks..Albo na ten podbierak.. Do tego trzeba jednak dwóch osób.
Jutro Wiiwii. Dziś miała po południu odebrać kotkę po zabiegu.
Kotka, kotkę... pytałam p.Basi czemu nie mają imion - bo za stare by się przyzwyczaić, bo oni nie mają takiego zwyczaju, bo kto to wymysli... Podsunęłam parę pomysłów, ale stanęło na Białej i Czarnej, bo jedna ma białe, a druga czarne uszy. Obie są krówkami. Ale pewnie nikt nie bedzie używał tych imion.