ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw paź 08, 2015 15:07 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

stąd prosiliśmy o pomoc w złapaniu różne osoby z jakiś tam fundacji, ale zostaliśmy wszędzie zbyci i olani. Moim zdaniem koty są jeszcze do oswojenia i mogłyby znaleźć jakiś dom, ale od tego chyba właśnie są fundacje, które dostają od ludzi darowizny właśnie na ten cel.


Jeżeli pomoc ma według was wyglądać tak, że siedzicie z założonymi rękami, a fundacja załatwia wszystko, to nie ma się co dziwić, że takiej "pomocy" wam odmówiono, a nazywanie tego "zbyciem i olaniem" to daleko idące nadużycie. Podobnie jak filozofia "fundacje dostają pieniądze, więc mają to zrobić i już" - fundacje dostają pieniądze na lekarstwa, szczepienia itp. (najczęściej dużo mniej, niż wynoszą potrzeby) natomiast praca wolontariuszy jest CAŁKOWICIE BEZPŁATNA, co więcej wolontariusze dokładają sami, np. na własny koszt utrzymując koty przetrzymywane po sterylkach. Więc to nie jest tak, że fundacje dostają pieniądze pokrywające koszty akcji tak, jak np. straż miejska albo firma sprzątająca śmieci uliczne dostaje pieniądze na swoją działalność z urzędu miasta.

Argumentację "nie możemy palcem kiwnąć, bo mamy jedno (!!!) dziecko, z którym żona i tak siedzi cały czas w domu" uważam za niepoważną.

Co do zostawiania misek z suchą karmą kociętom: w jakim one są wieku? Czy w ogóle umieją jeść suchą karmę? Bo może być tak, że sytuacja tych kociąt jest tak, co jakbyś zostawił swoje dziecko zamknięte samo w domu z butelką wody mineralnej w lodówce i torebką słonych paluszków na blacie kuchennym. Ma jedzenie i picie, nic mu nie będzie, co?

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Czw paź 08, 2015 15:10 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Nie wiem w jakim są wieku. Same biegają, jedzą mokrą na pewno. W poprzednim poście zamieściłem zdjęcie postaci jednego z nich na kole od samochodu, ale nie umiem ocenić wieku.

mruczkowska

 
Posty: 35
Od: Pon lis 26, 2012 9:33
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 08, 2015 15:13 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Wyglądają na 3/4 miesiące...Ale wszystko tak naprawdę od zdjęcia zależy
Wątek tęczowych kotów do adopcji: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=164847

Madie

Avatar użytkownika
 
Posty: 4555
Od: Pon wrz 10, 2007 17:35
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 08, 2015 15:14 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

mruczkowska pisze:Kotka trafiła podobno do schroniska, a ze schroniska do którejś z lecznic. Jeżeli schronisko zleca lecznicom przy okazji sterylizację to pewnie ją wysterylizują. Jednak obawiam się, że mogą mieć to gdzieś, nie wiem jak to jest i czy obowiązują w tej sytuacji jakieś procedury. Co do jedzenia to jak nikt nie będzie chciał ich dokarmiać to na czas nieobecności porozstawiam im po kilka misek z jedzeniem po różnych częściach strychu i po kilka misek z wodą. Orientuje się ktoś czy kocia matka po powrocie będzie w ogóle tymi kotami zainteresowana? Czy może będzie je stamtąd przeganiać?



O ile będzie kogo przeganiać...... :roll: :|

Zrobiliście tym kotom ogromną krzywdę.Kotce.Jej dzieciom.To kotka mogła je wyprowadzić ze strychu i pewnie wkrótce by to zrobiła ale.....ugryzienie to dobry powód ,aby chociaż częściowo pozbyć się kłopotu.


Notabene.W tym roku facet próbował odłowić kociaki od mojej kotki wolnożyjącej.Chciał sie ich pozbyć za wszelką cenę.Kociak się bronił.Ugryzł.I to był świetny pretekst żeby szumu narobić.

Dwa czarnuszki, bo ugryzł czarny ale nie wiadomo który spędziły 10 dni na obserwacji w schronisku.Po tym czasie je odebrałam.Kupę kasy wydałam na leczenie.Jeden z kociaków przeżył u mnie tylko kilka dni.Był skrajnie wychudzony.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31635
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw paź 08, 2015 15:21 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

A tak wogóle to w jakich okolicznościach kotka ugryzła?
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31635
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw paź 08, 2015 15:25 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

A skąd ja miałem wiedzieć, że w Łodzi podobno nie ma przypadków wścieklizny ostatnio i szansa by ta kotka ją miała jest bardzo mała? Zapytajcie się przeciętnej osoby na ulicy czy o tym wie. Wiedzę o kotach mam jedynie na podstawie mojej niewychodzącej kotki, którą kiedyś wzięliśmy ze schroniska czyli wiem mało. Kotka ugryzła żonę po tym jak żona weszła na strych by dać jej jedzenie. Tzn najpierw spokojnie poczekała aż żona zostawi miskę i jak już wychodziła to ją złapała za nogę.

mruczkowska

 
Posty: 35
Od: Pon lis 26, 2012 9:33
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 08, 2015 15:31 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Gdyby były, trąbiono by o tym na lewo i prawo.

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Czw paź 08, 2015 15:37 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

mruczkowska pisze:A skąd ja miałem wiedzieć, że w Łodzi podobno nie ma przypadków wścieklizny ostatnio i szansa by ta kotka ją miała jest bardzo mała? Zapytajcie się przeciętnej osoby na ulicy czy o tym wie. Wiedzę o kotach mam jedynie na podstawie mojej niewychodzącej kotki, którą kiedyś wzięliśmy ze schroniska czyli wiem mało. Kotka ugryzła żonę po tym jak żona weszła na strych by dać jej jedzenie. Tzn najpierw spokojnie poczekała aż żona zostawi miskę i jak już wychodziła to ją złapała za nogę.


Przypadków wścielizny u kotów nie notuje się od wielu lat.Celowo pytałam o to wetów.Przez lata pracy z dzikimi kotami nie raz zostałam podrapana, ugryziona.A pomimo tego iż czasem te rany goiły się lepiej, czasem gorzej nie było żadnych powikłań.

Zachowanie kotki z moich obserwacji nie jest niczym szczególnym.Zaczepiła.Pewnie z obawy o kociaki.Instynkt kota dzikiego jest czasem nieprzewidywalny.

To że zaadoptowali Państwo kotkę ze schroniska to już świadczy o dużej empatii.Miejmy nadzieję że tej empatii nie zabraknie dla tej kociej rodziny ,która szukała u Państwa schronienia i ratunku......


W sprawie porad odnośnie dzikich kotów jak i zachowania zawsze mozna zapytać na forum.Jest tutaj duże grono Osób o sporej wieloletniej wiedzy.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31635
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw paź 08, 2015 15:43 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

mruczkowska pisze:Jestem mężem autorki wpisu. Sprawa wygląda tak, że kotka matka została zabrana przez Straż Miejską na obserwację weterynaryjną. Strażnik z Animal Patrolu widząc jednego z kociaków stwierdził, że wcale nie trzeba ich zabierać i że "sobie dadzą radę" tylko że trzeba otworzyć strych by sobie poszły. Trochę to dziwne było, bo umiały nawet się przecisnąć przez kratkę w klatce łapce, ale stwierdziłem, że skoro tak mówi, to tak może być. Próbowałem je wczoraj złapać i przekopałem cały strych, ale mi skurczybyki pouciekały i nie wiadomo gdzie są. Najprawdopodobniej są na wspólnej, nieużywanej części strychu, próbowałem ich szukać, ale nie da się ich znaleźć bo jest dużo dziur gdzie mogą być. I o to mi chodziło właśnie, żeby pozbyć się ich z mojego strychu bo strych jest zamykany na klucz i tylko kocia matka umiała sobie poradzić z wejściem i wyjściem na ten strych, małe by nie dały rady, bo kotka wykonywała skok do dziury, która jest na wysokości sufitu. Poza tym w naszej części użytkowej robią mi bałagan, a ja nie mam czasu i chęci żeby chodzić i po nich sprzątać. Poza tym co to za życie kota, który byłby zamknięty non stop na strychu bo nie umiałby z niego wyjść i załatwiałby się po kątach i jadł praktycznie w tym samym miejscu? Za parę dni wyjeżdżamy na jakiś tydzień i gdybym nie przepędził ich z mojego strychu to by tam poumierały z głodu zamknięte - stąd prosiliśmy o pomoc w złapaniu różne osoby z jakiś tam fundacji, ale zostaliśmy wszędzie zbyci i olani. Moim zdaniem koty są jeszcze do oswojenia i mogłyby znaleźć jakiś dom, ale od tego chyba właśnie są fundacje, które dostają od ludzi darowizny właśnie na ten cel. Gdybym chciał zrobić sobie ze swojego domu dom tymczasowy dla kotów to już bym to dawno zrobił albo znalazłbym jakąś fundację gdzie zostałbym wolontariuszem albo poszedł do notariusza i zarejestrował swoją. Gdybym chciał mieć w domu więcej kotów niż jednego, to też już bym to dawno zrobił (zresztą próbowaliśmy z żoną). Nie mam zamiaru podejmować jakichkolwiek decyzji pod wpływem chwili i angażować się bardziej niż mi się chce :D . Obecnie sytuacja wygląda tak że nie byłem pewien na 100% czy jednak jakiś kot nie został u mnie na strychu więc zostawiłem miskę z jedzeniem na noc i zrobiłem zdjęcie, ale nic nie ubyło. Za to miska na wspólnej części strychu została przez noc wylizana do zera, a żadnych innych kotów tam nigdy nie widziałem. Zrobiłem im dzisiaj prymitywny domek ze styropianu z jakąś kołdrą w środku i niech sobie tam żyją i na tym moja pomoc się kończy (no jeszcze będę im nosił żarcie i postaram się zaangażować kogoś na naszą nieobecność). Nie mam czasu ani nawet chęci by robić cokolwiek więcej, żona by pewnie chciała, ale ze względu na to, że mamy małe dziecko to na pewno nie będzie mogła. Uważam że mogłyby znaleźć lepszy dom niż strych, bo wiadomo, że z każdym dniem szanse na oswojenie są mniejsze. Uważam, że wszelkie fundacje właśnie po to powstały więc nie mam zamiaru się zajmować tym osobiście, bo zwyczajnie mi się nie chce aż tak angażować. Pozdrawiam

Ehh faceci. Zgroza :strach:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56023
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Czw paź 08, 2015 15:44 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Iza, tej empatii już zabrakło. Kotka siedzi w schronisku i została odłączona od dzieci, bo żadna z Fundacji nie chciała się zająć "problemem" natychmiast. Ugryzienie to tylko pretekst.

Małe kociaki latają samopas, a mogły po odrobinie czasu grzać dupy w dt. A mruczkowscy zachwyceni i niemili.
Wątek tęczowych kotów do adopcji: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=164847

Madie

Avatar użytkownika
 
Posty: 4555
Od: Pon wrz 10, 2007 17:35
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 08, 2015 16:04 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

W typie weźmy się i zróbcie coś...bo bierzecie pieniądze i musicie!
Tytuł wątku fałszywy. Oni nie chcieli pomocy oni chcieli cudzymi rękami wszystko załatwić.
Koty są bez matki. Może nie przeżyje. Czort wie jak z jej cycami. Jeśli karmi to grożą jej powikłania.
Dzieci przegnane i wystraszone. Krokodyle martwienie się o nie.
Po cholerę do szpitala szli? I jak wszystko musieli przedstawić, że taka akcja ruszyła?
Ale akcja bez głowy. Dlaczego tylko matkę wylapano? Jeśli jest wskazanie na wścieklizne to chyba cała rodzina winna być na obserwacji? Myślę, że sami w bajkę nie wierzą ale celowo ściemniano by kotkę wyrzucić.
Nie prawdą jest, że fundacje mają i muszą. Mają tyle ile im dobrzy ludzie dadzą.Cienko przeda bo fundacje to też ludzie. Pracujący, mający dzieci i rodziny a koty to wolontariat. Do tego sami wiele dokładamy z własnych portfeli.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56023
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Czw paź 08, 2015 16:07 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Madie pisze:Iza, tej empatii już zabrakło. Kotka siedzi w schronisku i została odłączona od dzieci, bo żadna z Fundacji nie chciała się zająć "problemem" natychmiast. Ugryzienie to tylko pretekst.

Małe kociaki latają samopas, a mogły po odrobinie czasu grzać dupy w dt. A mruczkowscy zachwyceni i niemili.


I są przerażone.Same.Podobnie jak matka.....W obcym miejscu.Zamknięta.Wyrwana ze swojego świata.Od swoich dzieci,o których byt walczyła.Oby tylko wytrzymała tą kwarantannę.Oby......
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31635
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw paź 08, 2015 16:10 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

ASK@ pisze:W typie weźmy się i zróbcie coś...bo bierzecie pieniądze i musicie!
Tytuł wątku fałszywy. Oni nie chcieli pomocy oni chcieli cudzymi rękami wszystko załatwić.
Koty są bez matki. Może nie przeżyje. Czort wie jak z jej cycami. Jeśli karmi to grożą jej powikłania.
Dzieci przegnane i wystraszone. Krokodyle martwienie się o nie.
Po cholerę do szpitala szli? I jak wszystko musieli przedstawić, że taka akcja ruszyła?
Ale akcja bez głowy. Dlaczego tylko matkę wylapano? Jeśli jest wskazanie na wścieklizne to chyba cała rodzina winna być na obserwacji? Myślę, że sami w bajkę nie wierzą ale celowo ściemniano by kotkę wyrzucić.
Nie prawdą jest, że fundacje mają i muszą. Mają tyle ile im dobrzy ludzie dadzą.Cienko przeda bo fundacje to też ludzie. Pracujący, mający dzieci i rodziny a koty to wolontariat. Do tego sami wiele dokładamy z własnych portfeli.



Ja się dowiedziałam dla przykładu od mojej wetki że moich kociaków wogóle nie mieli prawa wyłapać na obserwację.Nie maja prawa ruszyć kociaka ,jeśli ma nie skończone 3 miesiące ale.....facet miał chyba niezłe układy.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31635
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw paź 08, 2015 18:10 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

mruczkowska pisze: Za to miska na wspólnej części strychu została przez noc wylizana do zera, a żadnych innych kotów tam nigdy nie widziałem. Zrobiłem im dzisiaj prymitywny domek ze styropianu z jakąś kołdrą w środku i niech sobie tam żyją i na tym moja pomoc się kończy (no jeszcze będę im nosił żarcie i postaram się zaangażować kogoś na naszą nieobecność).

Wieszacie psy na Mruczkowskich a przecież mogli:
1. Nie wychodzic na miau, nic nie pisać, rozłożyć trutki na szczury i koty by zniknęły a pranie było czyste.
2. Nie musieli dokarmiać, rozstawiac misek na częsic zamknietej i wspólnej.
3. Nie musieli robic domku ze styropianu i wyścielac go kołdrą i szukac innych karmicieli na czas swojego wyjazdu.

Moim zdaniem zrobili więcej dobrego niz przecietny obywatel. Nie każdy musi być zakręconym kociarzem. Moi sasiedzi zabijaja w piwnicy okna gwożdziami, żebym ich nie mogła otworzyć dla kotów. Z 8 budek styropianowych które rozstawiłam w zeszłym roku ostały się dwie.
A co do wscielkizny to moja wetka też poradziła znajomej obserwację kotki która ją pogryzła w trakcie łapanki. Na czas obserwacji koleżanka wzięła ja do siebie i z dzikeij kotki mieszkającej pod hotelem Mazurkas wylazł miziak i po obserwacji została kotem niewychodzacym
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3770
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Czw paź 08, 2015 19:26 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Ewa, otrzymali konkretną proporcje pomocy. Tylko chodziło o przetrzymanie malcow by nabrały odporności po szczepieniu. Tylko tyle .Wyjaśnione zostało dlaczego taka była prośba. koty miały zostać zabrane i oswajane w dt.
I co? Koty są luzem biegajace bez szans na oswojenie. Bo mruczkowscy tego nie zrobią. Kto je ma teraz wyłapać? Kto oswoić? Co z matką?
Dobrymi checiami piekło wybrukowano i tej rodzinie zgotowali piekło.
Mogli sensownie pomóc tylko deczko wysiłku trzeba było. Na pewno mniej niż próby złapania osieroconych maluchów i namowienie służb do wylapania kotki.
I co dalej z kotami? Wszak są a mogło by ich zaraz nie być gdyby skorzystali z propozycji.
Z moim sąsiadem co trul koty i mi groził spotkałam się na policji. Od tamtej pory jest cisza i spokój.

Ps twoja koleżankę kotkę wzięła. Myślisz, że mruczkowscy są z tej samej gliny? Nie sądzę.Inaczej nie osierociliby dzieci.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56023
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 92 gości