» Pon lis 03, 2014 18:53
Re: Rybnik, działki, wyrzucona kotka+miot 5-2 skradziono, 1
Plamka ma się dobrze. Jest z mamą na działkach, na szczęście pogoda jeszcze w miarę fajna. W weekend karmiłam kotki w zastępstwie za tatę, który wyjechał na rodzinne groby w innej części Polski. Plamka jest silnym i zdrowym kociakiem. Rośnie jak na drożdżach, oczka zdrowe, nosek zdrowy, uszy czyste, jest odrobaczona, domek już na nią czeka. Niestety tata zawalił kwestię domu dla Mimi. Domkowi dla Plamki zasugerowałam, że może zabrać małą już, ale z mamą i domek się zdecydował. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że zanim przyjechali po małą zadzwonili do taty żeby jeszcze obgadać pewne kwestie. Dziewczyna, która ma zabrać Plamkę spytała jak Mimi zareaguje na psa, na co mój tata, który wcześniej o psie nie pamiętał, odpowiedział: "oj, to nie, kotka w obronie kociaka jest bardzo agresywna, zadrapie Wam psa... itd" Sprawa się rypła. Nadmienię, że ten potencjalnie zagryziony przez kota pies jest w typie owczarka i z kotem się wychowywał. Nie pomogły moje rady i tłumaczenia, skończyło się dąsami i nic nie zdziałałam. Trochę wygląda to tak jakby tata za wszelką cenę chciał Mimi zatrzymać, choć oczywiście cały czas marudzi, że On w zimie na działki jeździć nie będzie. Choć za nic się nie przyzna, chyba ją kocha. Zbudował dla kotków domek, dziuplę umiejscowiony pod stropem altanki, specjalnie go docieplił i dorobił takie kapitalne schodki, po których kicia może się tam dostać. Naprawdę fajne miejsce. Myślę, że niejeden kot chciałby taki mieć. Obecnie jednak kotki mają docieploną budkę na tarasie. Z tamtej pod stropem Plamka mogłaby wypaśc. W każdym razie Plamka chyba niebawem trafi do nowego domu. Robi się coraz zimniej i nie wiem czy ma sens odczekiwania do 12 tygodnia życia kociaka. Poczekamy ile się da, ale raczej nie do końca listopada. Trzeba wybrać mniejsze zło. No i cały czas tłumaczę tacie potrzebę sterylizacji Mimi. Choć ich własny kocur jest kastratem (za sprawą mojej siostry), powtarza jak zdarta płyta, że nie będzie Mimi krzywdy robił, nie będzie nigdzie woził, za nic nie zapłaci i wogóle palcem nie kiwnie. Znam Go i wiem, że jak będzie już tak daleko, to pomoże, mimo całego gadania, ale swoje pomarudzić musi.
Od Bluerat dostałam namiar do forumowiczki z Rybnika, która być może ma na zbyciu talon na sterylizację, zobaczymy.