Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob paź 18, 2014 1:30 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Hej Rakea,

Wspolczuje sytuacji i łączę sie w bolu. To trzeba przezyc, zeby zrozumiec, jaki zal i bezsilnosc miota opiekunem w takich chwilach.
Kiedy oba sie bija, to jakos latwiej zrozumiec, ok, nie lubia sie albo sobie cos wyjasniaja i trzeba im przykrocic, ale kiedy tylko jeden dostaje baty i nie broni sie, to jest tak smutno ze sie wszystkiego odechciewa.

Ty wszystkie kochasz i jak tu zrobic, zeby zadne nie mialo mniej przywilejow niz reszta i nie czulo sie pokrzywdzone, a jednoczesnie zeby ofiara przestala byc gnebiona, lub zeby sama sie troche postawila :conf:
Jesli jeden kot mial bolesnie wytlumaczone przez drugiego, gdzie jest jego miejsce w stadzie, to mozna sie dwoic i troic, a on nadal bedzie sie zachowywal jak mysz, bo co mu po tym ze agresor zostanie zganiony po ataku, nie dosyc ze po, to potem wroci i pognebi jeszcze bardziej.
Ja tego kompletnie nie rozumialam i popelnilam mnostwo bledow, ktore tylko pogarszaly sytuacje.

Rakea pisze: Gdyby zyly na wiekszym obszarze, byloby pozamiatane, by sie rozeszly i juz. Ale jest inaczej i czlowiek pozostaje odpowiedzialny za to co oswoil. Trywialne i banalne. Trudno realizowalne.


Dokladnie. I w dodatku szok, jesli wczesniej nie mialo sie tego typu miedzykocich konfliktow. Jeszcze trudniej, kiedy nie zna sie przeszlosci kota i nie wie, gdzie byl, co robil i co jemu robiono zanim do nas trafil.

Ja to widze teraz, w roznicy miedzy zachowaniami Szczyla wobec Sissi i zachowaniami Teddy wobec Sissi.
Teddy z przykrego schronu, wczesniej wloczyl sie po ulicach Miami i pewnie niejedno przeszedl, jest z gory nieufny i wrogi wobec drugiego doroslego kota.
Szczylek ze wspanialego DT, odebrany czysciutki, pachnacy, dopieszczony i zsocjalizowany, kocha oba dorosle i jakby z gory ufa, ze one jego tez.

Czytalam gdzies (juz nie pamietam gdzie, bo podobnie jak Ty przeoralam net wzdluz i wszerz w poszukiwaniu rady i czytalam wszystko co wyskoczylo), ze to miedzy wolnozyjacymi kotami dzieje sie w ten sposob, ze kiedy jakis nowy chce dolaczyc do juz utworzonej paki, to przez dlugi czas wolno mu jedynie snuc sie za nimi, dojadac jesli cos po nich zostanie, co jakis czas dostawac lanie od ktoregos kota z wysoka pozycja, i znosic to upokorzenie az zdecyduja czy przegonia go na dobre, czy przyjma go do paki. I ze podobnie zostaje odstawiony na bok kot stary, chory czy ranny, jakis czas jeszcze snuje sie za innymi i znosi mobbing, albo go przegonia, albo sam odchodzi. Te scenaria w domu nie sa mozliwe, koty nie maja dokad odejsc.

Twoja niewidoma koteczka moze miec nieciekawie, bo wraz z utrata wzroku utracila szacunek w stadzie, i zeby tylko inne nie zaczely nasladowac tej kotki ktora ja oklada...

U mnie Szczylek juz zaczynal sie uczyc od Teddy i to byl taki przykry widok, ze wtedy to juz cos trzeba bylo zrobic szybko. Holistyczny vet zarzadzil kulki Shen Calmer kilka razy dziennie. Efekt - po dosyc krotkim czasie pawiki od tych ziolek, po miesiacu zazywania zmiany tak minimalne ze szkoda meczyc koty. To stwierdzil podczas konsultacji behavioralnej, bo tych tez udziela, ze koty musza sie rozstac. Wtedy bardzo sie zbuntowalam, pare miesiecy pozniej sama zaczelam smutno myslec w tym kierunku...

Trzymam mocno kciuki, zeby u Twojej zalogi dalo sie opanowac sytuacje. Pisz, jak Wam idzie, wszystko przyda sie rowniez innym :201461

Na Terri trafilam na portalu http://www.justanswer.com/

Tam musisz wybrac kategorie i wstepnie zadajesz pytanie. Zeby bylo przekazane do specjalistow, najpierw przerzuca Cie na strone platnosci. wybierasz, jak pilna sprawa i jak szczegolowa chcesz odpowiedz (tam sa 2 skale i przesuwasz je, cena zmienia sie proporcjonalnie). Po zaplaceniu zglasza sie jakis specjalista, wtedy otworz sobie jego profil w nowym oknie i sprawdz, czy i kiedy byl weryfikowany, znaczy czy faktycznie specjalista, czy ktos udziela porad zeby sobie dorobic ale bez wiekszego doswiadczenia.
Specjalista zadaje Ci pytania dodatkowe, i bedziesz miala wiadomosc, ze Twoje pytanie zostalo otwarte dla team, znaczy Ty rozmawiasz z jednym specjalista i jemu placisz, ale oni sie ze soba naradzaja, moga tez pod odpowiedzia Tojego specjalisty potwierdzic lub zaprzeczyc.
W kazdej chwili mozesz zmienic specjaliste na innego (klikasz na "zablokuj tego specjaliste" albo wybierasz innego przegladajac profile).
Nie musisz siedziec przy kompie w oczekiwaniu na odpowiedz, bo to w zalozeniu jest 15 minut, ale czasami zajmuje dluzej, zwlaszcza jesli chcesz rozmawiac z akurat tym i nie innym. Oni robia w ten sposob, ze caly czas sa zalogowani i wyglada, ze jest online zeby nie przegapic klientow, a odpowiedz mozesz dostac pare godzin pozniej, tak ze nie martw sie jesli nie odpowiedza od razu - sprawdzaj mail, jak tylko odpisza, dostaniesz powiadomienie na mail i tylko klikasz w "Przeczytaj odpowiedz" i otwiera sie okno z cala rozmowa.

Bedziesz tez miala mozliwosc wykupic rozne pakiety w roznych cenach - tu uwazaj zeby nie kliknac przypadkiem, jesli nie chcesz pakietu, bo administracja portalu bedzie Ci machala przed nosem tym pop-up pakietem przy kazdym otwarciu strony.
Niektorzy nieswiadomie klikaja w te pakiety, kiedy portal juz ma ich dane platnicze, a potem pisza w necie ze scam i ze portal sciaga im z konta co miesiac. Tak ze przy tym trzeba uwazac.

Po zakonczonej rozmowie musisz specjaliscie wystawic ocene, zeby dostal swoja dzialke z kwoty przez Ciebie zaplaconej. To dziala podobnie jak eBay, ze dopiero po pozytywnej ocenie udostepniaja ich wynagrodzenie. Specjalista dostaje maly procent od tego co placisz, tak ze tips tez jest zawsze mile widziany - opcje tips bedziesz miala przy wystawianiu oceny (rating).
Wszystkie rozmowy sa publikowane, tak ze mozesz rowniez przegladac wczesniejsze porady i jesli przypasuja akurat Twojej sytuacji, to mozna skorzystac bez osobistych konsultacji.

Po paru dniach od konsultacji dostajesz pytanie na maila od Twojego specjalisty, jak idzie itd. i na ten mail mozesz odpowiedziec nieodplatnie i dostac jeszcze pare odpowiedzi w tym samym watku ktory zaczelas wczesniej.

To chyba wszystko... jesli o czyms zapomnialam, daj prosze znac :)

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Sob paź 18, 2014 8:08 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Świetny ten opisany przez Ciebie, Inka, system. A już to, że radzący się konsultują, że mogą sobie zaprzeczyć..
Rakea, będziesz pisała? Opiszesz ew. potem?
Trudna sprawa rzeczywiście z tą Twoją kicią niewidomą :(
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25564
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 18, 2014 11:46 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Inka dzieki za opis tego systemu. Notuje sobie i juz czuje sie lepiej, bo mam cos w odwodzie. Dodatkowe narzedzie. Jak wyjdzie mi na to, ze pomoc niezbedna, napewno bede zadawac Ci dodatkowe pytania.

Morelowa pewnie bede pisala, bo to zawsze interesujace dla tych co maja takie przypadki.

U mnie sytuacja jest na tyle dynamiczna, ze nie wiem do konca na czym stoje. Moja Omega jest nadal omega, tylko przez ta slepote nie robi ustawek wzrokowych, bo... no nie widzi oponentow na odleglosc. Kojarzycie o co chodzi? Koty siadaja naprzeciw siebie i taksuja sie wzrokiem. Ten ktory pierwszy odpusci/mrugnie, przegrywa. Jak w tej zabawie dzieciecej. Misioo (omega) tego juz nie moze robic. Ale z innych przywilejow rangi korzysta i trzyma rezon, gdy je zaden kot nie podejdzie na mniej niz 50cm.
O jej range dba tez Maly vel Hasan, ktory ma do dzis dziure w uchu, prezent od Misia. On rzadzi innymi kotami, a ustepuje Misiowi. A ze Hasan czuje sie panem wszelkiego stworzenia(lacznie z nami) nie odczuwa potrzeby walki o status. I on przez 10 lat przyzwyczail sie do tej Misiowej szorstkiej milosci. Na swoj sposob ja respektuje - np. inne koty potrafi dziabnac w ucho zeby odeszly od miski (bo on akurat wielkopansko ma na to ochote) miewa takie "konskie" zabawy ale nie jest agresywny. Bywa plochliwy, wtedy cale stado przerazone i w nogi za nim. Takze na tym polu mam spokoj.

Ups musze leciec. Koncze tu. Oczywiscie cdn. Milego dnia
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Nie lis 16, 2014 16:32 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Dawno mnie tu nie było. I jak sytuacja u Ciebie, Inka? Lepiej?

U mnie niestety bez zmian, nie licząc tego, że musiałam przerwać podawanie Mako psychotropu - bardzo rozleniwił mu jelita, wciąż jeszcze wychodzimy z tego problemu. Wymyśliłam teraz, że będę go zostawiała na noc w klatce stojącej w pokoju, w którym śpią pozostałe koty. Może to pomoże we wzajemnej akceptacji.
Zbiórka na utrzymanie bezdomnych kotów z działek w Chylicach
https://pomagam.pl/kotychylice

rudalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 1138
Od: Nie maja 12, 2013 19:25

Post » Czw gru 04, 2014 13:03 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

No w końcu znalazłam to czego szukałam- witajcie!
Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale lektura Waszego wątku bardzo dodała mi otuchy. Mam wrażenie, że przeczytałam już cały internet :(, a jak do tej pory, nie udało mi się trafić na nic potencjalnie użytecznego. Mam nadzieję, że nie będziecie więc miały mi za złe, jeśli bezceremonialnie właduję się tu ze swoją frustracją.
Bardzo mocno trzymam kciuki za Was wszystkie, "mamy kocich agresorów". Nie ukrywam, że historia Inki, Teddy'ego, Sissi i Szczylka napawa mnie trochę optymizmem- to super, że mogłaś skorzystać z takiego zaplecza i że postanowiłaś się tym wszystkim podzielić. No i przede wszystkim, że poskutkowało!
Po cichu bardzo liczę, że nawet jeśli nie wypracuję dzięki temu żadnych konkretnych rozwiązań, to chociaż nie będę miała wrażenia, że tylko ja jedna mam podobny problem. Ale może od początku...
Mam 5 letniego kocura kastrata, którego wychowywałam od maleńkiego (więc taki kot który nie wie, że jest kotem, bo nigdy z kotami nie miał do czynienia). Pypciuś, zwany też Pypciorkiem zawsze był kotkiem bardzo strachliwym- panicznie boi się innych ludzi, nowych miejsc, dźwięków, dworu i zasadniczo wszystkiego co nie jest nami, meblem albo miską- chyba zostało mu to z wczesnego dzieciństwa kiedy przeleżał tydzień w krzakach, atakowany przez dzikie koty i straszony przez ludzi, zanim zgarnęliśmy go do siebie. Zdominowały go nawet nasze domowe szczury- z szacunkiem obchodzi je szerokim łukiem albo z zaciekawieniem ogłada, ale z bezpiecznej odległości- taka kocia ciapa trochę :) Ponieważ często nie ma nas w domu, postanowiliśmy, że aby kocisko całkiem nie oklapło, to póki jeszcze nie jest taki stary, że trudno będzie mu zaakceptować takie zmiany, dokoptujemy drugiego kotka. Nie przedłużając- pojawiło się u nas 5 tygodniowe kociątko- sierotka (dokarmiane butelką, słabiutkie, chore itp), które Pypciuś od razu fantastycznie zaakceptował i 2 czy 3 dnia już brykali (mały nieporadnie i koślawo ale jednak), bawili się razem, zaczepiali się łapką, kotłowali i generalnie była wielka komitywa- zero pazurów, zębów, agresji. niestety maluch okazał się być bardziej chory niż wszyscy przypuszczali i po 2 tygodniach walki opuścił nas :( Akurat kilka dni później okazało się, że inne kociątko potrzebuje domu, więc postanowiliśmy pójść za ciosem i przygarnąć 5 tygodniowego malucha. No i tu nasze zaskoczenie, bo pierwsze co zrobił Pypciuś jak tylko udało mu się przedostać w okolice transportera- zaczął, najpierw nieśmiało, a potem coraz śmielej okładać łapą transporter. Na początku kotki były izolowane, tak, żeby mogły się stopniowo poznawać, ale ponieważ nic w zachowaniu Pypciusia nie wzbudziło naszych wątpliwości- młody został w końcu wpuszczony do pokoju na małą rundkę zapoznawania z otoczeniem- i od tego momentu właściwie zaczął się problem. Pypciuś przysiadł w pewnej odległości- spokojny, zrelaksowany, zaciekawiony, zero oznak stresu czy agresji aż nagle w 2 sekundy powiększyły mu się źrenice i wystartował z całym impetem atakując małego- z pełnym zestawem zębów, pazurów, dźwięków i innych dostępnych elementów. I właściwie tak to wygląda od tego czasu (czyli w tej chwili od 10 dni). Kiedy trzymamy któregoś z kotów na rękach- wszystko jest ok- Pypciusiowi nawet oko nie drgnie. Kiedy obserwuje młodego łażącego po pokoju a sam np. leży akurat na legowisku i drzemie, też nie bardzo robi to na nim wrażenie, ale wszystkie inne sytuacje (czyli kiedy nie jest na rękach albo nie śpi) kończą się nie atakiem. Koty na siebie nie syczą, nie stroszą się, nie kładą po sobie uszu, właściwie nie ma żadnych sygnałów zapowiadających agresję, w stylu "nie podchodz"- mały Pypciusia totalnie ignoruje (a właściwie ignorował bo po tych paru atakach których nie zdążyliśmy powstrzymać przed, jak go widzi to się kurczy w sobie i się cofa), a Pypciuś tylko czeka aż młody będzie w takiej pozycji, że da się go przygnieść do ściany albo w jakiś róg, przyczaja się jak na polowaniu i atakuje. Nasz nowy lokator przybył do nas już jako samodzielny kotek- kuweta, samodzielne jedzonko itp, jest też dosyć brykający- jak to kociak, więc żeby udostępnić mu jakąkolwiek przestrzeń do życia, przeprowadziliśmy go z jego miskami, kuwetka itp do przedpokoju, ale biorąc pod uwagę, że mieszkamy w kawalerce nie jest to dla nikogo jakieś wyjątkowo komfortowe rozwiązanie. Dodatkowo, nie przyzwyczajony do takiego zjawiska jak zamknięte drzwi Pypciorek, waruje pod tymi drzwiami a jak słyszy młodego bezpośrednio przy drzwiach po drugiej stronie, to atakuje je łapą :( Szczęście w nieszczęściu takie, że żaden z kotów nie "obraził się" na nas- oba przychodzą się głaskać itp, tylko ze sobą nie są w stanie koegzystować. Sama już nie wiem, ale nie wydaje mi się świetnym pomysłem pozostawienie spraw własnemu biegowi i zostawienie młodego na pastwę Pypciusia, żeby zobaczyć, jak one sobie to poukładają same- do tej pory przy wszystkich atakach albo udawało nam się zatrzymać zanim doszło do kontaktu (czyli przechwycić Pypciusia "w biegu", albo rozproszyć go gadaniem, że "nie wolno" i "widzę cię") albo interweniowaliśmy i ratowaliśmy młodego w trakcie (chyba ze 3 razy się zdarzyło bo Pypciuś oczywiście, tak jak Teddy, mistrzowsko wyczuwa moment kiedy nie patrzymy przez 2 sekundy i nie zdążymy powstrzymać go fizycznie lub werbalnie). A myśleliśmy, że wzięcie malucha ułatwi sprawę z integracją i bardziej lub mnie szorstko ale chłopaki się dogadają- tak przecież było za pierwszym razem. Na razie Pypciuś dostał karmę RC "Calm", dostaliśmy też na próbę niewielka ilość kropli Bacha, ale pewnie za mało, żeby stwierdzić, czy działają. Niby to dopiero 10 dni, a ja już jestem totalnym kłębkiem nerwów- strasznie chciałam gdzieś to wszystko zrzucić i trafiło na Was. PRZEPRASZAM! Mam nadzieję, że mój długaśny elaborat nie zanudził Was na śmierć. Czekam oczywiście z niecierpliwością na update na temat Waszych historii i pozdrawiam gorąco!

mamapypciusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8
Od: Wto gru 02, 2014 23:20

Post » Czw gru 04, 2014 14:38 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Pewnie jest jakies wytłumaczenie na to , że pierwszego malutkiego kotka Pypciuś zaakceptował i pokochał, a drugiego nie. Ja niestety nie rozumiem :? Moje nadal się nie kochają choć nie leją się, ot taka akceptacja - jesteś, to trudno, ale nie licz na nic.
Może Inka się odezwie? może ma jakieś nowe doświadczenia i się podzieli?
Na pewno coś robic trzeba. Gdyby to było kotki równe sobie wzrostem i siłą można by się pokusić o pozostawienie im dogadania się. To się zdarza, jak wynika z forum :mrgreen: . Póki nie poleje się krew.
Ale jak mały sobie nie radzi z agresją to gorzej.
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25564
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 04, 2014 17:15 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Nie napisałaś wyraźnie, czy ten atakowany maluch jest w sumie trzecim kotem? jakie są relacje z tym "pierwszym" maluchem?
Jeżeli sytuacja wygląda tak, że "drugi" jest atakowany, a "pierwszy" nadal traktowany przyjaźnie, to moja rada jest, żeby "drugiemu" szybko znaleźć dom.
Są koty, które nie chcą być w dużym stadzie. I trójka może być dla Pypciora już za dużo.
Szkoda narażać go na stres, który będzie trwał cale jego już życie.
A jeśli za pół roku sie okaże, że koty nadal sie nienawidzą, to zabraknie Wam dla nich pomieszczeń żeby je trzymać rozdzielone, ponadto, stres w stadzie rzutuje na wszystkie koty, więc może sie okazać, że ten "pierwszy" też się nie zgadza/nienawidzi z którymś z pozostałych.
No i co to za życie dla kotów, każdy osobno i w ciągłym stresie i czatowaniu/pilnowaniu, czy zaraz nie zostanie pobity.
A po jakimś czasie bardzo już trudno Wam będzie podjąć decyzję o szukaniu domu.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14031
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 04, 2014 17:21 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Kazia, nie doczytałaś – "pierwszy" maluch umarł po 2 tyg. chorowania.
Teraz jest tylko Pypciuś i "drugi" malec, wzięty po kilku dniach po odejściu pierwszego.
Obrazek

violet

 
Posty: 4631
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Czw gru 04, 2014 17:55 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Kazia, Otto (czyli maluch numer jeden) niestety był kociątkiem z dużymi problemami zdrowotnymi, znalezionym wyziębionym, zaglodzonym i nie udało nam się go uratować- jak już zauważyła violet, umarl po 2 tygodniach. W tej chwili Mamy Pypciusia (czyli rzeczonego "agresora") i nowego malucha o roboczym imieniu Maurycy (czyli "ofiarę"). Zdaję sobie sprawę z tego, że w niektórych przypadkach tych relacji nie udaje się poprawić, ale chciałabym rzeczywiście z czystym sumieniem móc stwierdzić, że zrobiłam wszystko co mogłam zanim zacznę choćby rozważać szukanie dla Maurycego nowego domu- ostatecznie, minęło dopiero 10 dni, więc podejrzewam, że jeszcze bardzo dużo może się zmienić, jeśli tylko rozegramy sprawę odpowiednio. Ostatecznie- nawet w tym przedpokoju Maurycemu jest chyba lepiej w tej chwili, niż jakby przy -7 stopniach miał mieszkać gdzieś w nieocieplonym starym garażu, tak jak kocięta zostały znalezione.

Maurycy i Pypciuś poza momentami kiedy "trafiają na siebie" są jednak dość zrelaksowani i spokojni. To mnie właśnie najbardziej zastanawia- niby jest agresja i żądza mordu, ale "jak mam drzemkę to w sumie możesz po mnie przejść i mi to nie przeszkadza jakoś". Nie ma jakiejś ogólnej "spiny", stroszenia sierści czy prychania na siebie- poza samymi momentami polowania Pypciusia na Maurycego obaj śpią rozwaleni brzuchami do góry (tylko jeden na krześle a drugi na łóżku), mruczą radośnie, bawią się i raczej nie sprawiają wrażenia jakichś nieszczęśliwych czy spiętych. Tak mi się wydaje, że gdyby któremuś było naprawdę źle, to jednak coś bym zauważyła, a one są takie normalne POZA momentami, kiedy Pypciuś ma fazę aktywności i szukając sobie zajęcia innego niż drzemka/kontemplacja, jedzenie i mycie ZAWSZE decyduje się na opcje "zapoluję na to małe puchate" :(

mamapypciusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8
Od: Wto gru 02, 2014 23:20

Post » Czw gru 04, 2014 20:38 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Rzeczywiście, nie doczytałam.
Szkoda maluszka :(
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14031
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 05, 2014 8:39 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Może to rzeczywiście tylko w ramach zabawy? W końcu koty są różne - delikatne i takie co uznają, że jak zabawa to na całego.
Ale jest też tak, że temu samemu kotku jakiś inny pasuje , a następny zupełnie nie. Jeśli nie robią sobie żadnej krzywdy, to może jeszcze poobserwuj.
Pomyślałam o obróżce dla dużego, ale on nie jest - wynika - niespokojny czy agresywny ogólnie, prawda?
Nie masz ochoty napisać do tej terapeutki od Inki?
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25564
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 05, 2014 8:47 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

mamapypciusia pisze:[...] Tak mi się wydaje, że gdyby któremuś było naprawdę źle, to jednak coś bym zauważyła, a one są takie normalne POZA momentami, kiedy Pypciuś ma fazę aktywności i szukając sobie zajęcia innego niż drzemka/kontemplacja, jedzenie i mycie ZAWSZE decyduje się na opcje "zapoluję na to małe puchate" :(

Może problem zniknie, gdy "małe puchate" podrośnie?
Obrazek

violet

 
Posty: 4631
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pt gru 05, 2014 10:27 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

... i przyleje dużemu puchatemu? :mrgreen:
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25564
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 05, 2014 13:19 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Hehe, nie ukrywam, że trochę też na to liczę :mrgreen:

Dzięki za wsparcie! Jakoś mi tak raźniej od razu :)

Pypciorek zasadniczo nigdy nie był agresywny wobec nikogo/niczego- jedyny objaw hardości na jakie u niego kiedykolwiek zaobserwowałam, to polowanie na jeże pigmejskie jak biegają wieczorem luzem po pokoju, ale tu, z wiadomych względów, zmuszony jest wyhamować parę centymetrów przed ofiarą :) One mają go całkowicie w nosie, więc nie zabraniałam mu nigdy tej drobnej przyjemności i okazji do poczucia się jak prawdziwy lew na sawannie :wink:

Może bym się pokusiła o zakwalifikowanie tych ataków na Maurycego jako zabawy, bo od momentu przyczajenia to w sumie tak wygląda- bez jakiegoś jeżenia się, syczenia i innych sygnałów "nie lubię cię, spadaj", tylko jak on już go przyprze do tego rogu (a do tego zawsze dąży i tylko w takich momentach atakuje) to już ma ogon jak szczotka i ten atak jest taki raczej "na ostro"- z dzikimi dźwiękami (tylko w sumie nie do końca jestem pewna który z nich je wydaje) itp. :( No chyba, że on poluje na młodego na tej samej zasadzie co na jeże i z jeżykami też bo to tak wyglądało gdyby miał możliwość "sfinalizowania" całej akcji...? Tylko wtedy chyba na Otto też by polował jak jeszcze go mieliśmy :?: Eh, domysły...

No nic, zobaczymy co nam nasza wetka doradzi- mieliśmy po 2 tygodniach pojawić się na konsultacje w tym temacie jeśli nic się nie zmieni, pewnie uruchomimy Feliway czy jakieś inne dodatki i zobaczymy jak wtedy. A w międzyczasie młody rośnie, przybiera na wadze- może w końcu wyczai, że w sumie to nie musi być bierną ofiarą ataku tylko może oddać? Mam wrażenie, znając mojego Pypciorkowego tchórza, że napotkanie zdecydowanego sprzeciwu ze strony czegoś, co waży więcej niż 1/10 jego masy mogłoby skutecznie zniechęcić go do kolejnych prób...

Dam znać po weekendzie, jak będziemy po wetce- może jeszcze kiedyś komuś się to do czegoś przyda.

A jak u Was? Podzielcie się.

mamapypciusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8
Od: Wto gru 02, 2014 23:20

Post » Pt gru 05, 2014 16:39 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

U nas bez zmian :roll:

Jakbyś tak jeszcze zdjecia wstawiła... :D
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25564
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 89 gości