Moi znajomi rozmawiali dziś z panią z biblioteki oraz z facetem zza płotu w sprawie kociastych.
Wszyscy są więc uprzedzeni o ewentualnej łapance i są na TAK. Jeżeli ktoś przyjedzie – najlepiej byłoby koty łapać wieczorem – kiedy są głodne po całym dniu. Zresztą są przyzwyczajone do tego, że z jedzonkiem przychodzi catering rano (8-9) i po południu czy wieczorem (17-19)

Jeżeli chcemy liczyć na pomoc pani z biblioteki, to w pon, śr. i piątki pracuje ona do godz. 19. W weekend jest zamknięte.
Przez większą część dnia przez cały tydzień jest z kolei osiągalny pan po sąsiedzku. On pomógłby rozróżnić koty, gdyby ktoś miał jakieś watpliwości, które łapać. Cztery są jego – starsza kotka na dachu, a trzy inne raczej nie prowdzają się z bezdomniakami, ale jakby co, pan pomoże w akcji...
Są dwie karmiące kotki – jedna bura, druga ciemnobrązowa – mioty wyniesione na jedną z posesji niemal naprzeciwko biblioteki oraz na sąsiednią ulicę (koło budki ze słodyczami). Ważne więc, żeby nie wyłapać karmiących matek tylko inne – zresztą, fachowe osoby z doświadczeniem, rozpoznają z pewnością, które karmią – nie muszę się tu wymądrzać.
Na posesji "bibliotecznej" jest między innymi jeden dość chory kot – wyjatkowo osowiały, wycofany, lękliwy. Bardzo powoli się porusza – dosłownie jakby na zwolnionym filmie. Męczy się, coś powaznego mu dolega. Jak wyjeżdżałam pod koniec maja – miałam poważne wątpliwości czy on przeżyje choćby jeszcze parę dni... a jednak po 3 tygodniach nadal zipie. Kot podchodzi do jedzenia na końcu, daje się innym odganiać – ja go karmiłam rzucając karmę za płot sąsiada – on jadł tam, reszta przy bibliotece. Dobrze byłoby tego kota złapać i obejrzeć (nie znam płci, nie udało mi się zobaczyć – cały czas był skulony, chodził tuż przy ziemi, najcześciej siedział, a pozycję do siedzenia też było mu trudno przyjąć. Kot jest średniej wielkości, szaro bury z dużą głową – po ruchach od razu da się go poznać. Przychodzi z opóźnieniem, jak już reszta się zajada przy michach. Osoba z refleksem go złapie – ale zasadniczo jest nieufny – jeśli szło się spokojnie, to najwyżej na metr mogłam podejść – od razu się odsuwał.
Na ul. 1 Maja jest już wspominana we wcześnejszych wpisach kotka (szylkret, dymny brąz, a właściwie coś pomiędzy). Dobrze byłoby i ją wyhaczyć, bo kocury nie dają jej spokoju.
To chyba tyle najświeższych wieści – jutro lub w piątek moje "wtyki" w Dziwnówku wyjeżdżają do domu i niczego już nie będę mogłą się dowiedzieć.
Jeśli ktoś jest w stanie pomóc, bardzo proszę. W razie czego piszcie na priv – dam telefon do siebie, wytłumaczę co trzeba).
"Kot jest jedynym stworzeniem, któremu udało się udomowić człowieka." (Marcel Mauss)