
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
zulana pisze:Jak ja się czuję? Winna.. ciągle płaczę.. jestem zdruzgotana, Zuzia była moją miłością, niewinnym kotkiem, któremu na siłę podawałam najpierw antybiotyk a potem truciznę.. Baardzo mi Jej brakuje, czuje się strasznie sama..
zulana pisze: Karolink.. Czytałam i ryczałam.. Jest dokładnie tak jak mówisz. Moi bliscy już nie mogą patrzeć na to jak przeżywam śmierć Zuzi uważając, że przesadzam..
karolink pisze:To jeszcze potrwa, czas, być może poczucie, że jest się potrzebnym dla innych (kotów) pozwolą na prowadzenie w miarę normalnego życia. Ból jednak nigdy nie zniknie. Czasem potrafi uderzyć tak niespodziewanie, nagle, najczęściej w chwilach spokoju, późnym wieczorem, a czasem nawet w natłoku różnych spraw potrafi buchnąć w twarz. Pewnie z czasem zabraknie już łez, ale w środku zawsze będzie boleć równie mocno. Wiem z doświadczenia. Nikt ani nic nie jest w stanie tego ukoić, nie da się od tego uciec. A pocieszenia typu to nie była Twoja wina, nawet racjonalnie uzasadnione mają znaczenie, bo to znaczy, że komuś na nas zależy, ale nigdy nie zdołają nas przekonać. To dziwne, ale bynajmniej u mnie tak jest, że cierpienie z czasem staje się coraz bardziej wewnętrzne, spokojne, bez łez i wierzgania, poza tym już nikt chyba nie chce słuchać o bólu, bo minęło już tyle czasu, bo zdaniem innych czas się już otrząsnąć, ale to nie znaczy, że jest ono mniejsze, jest po prostu inne, równie silne, ale inne. Dla otoczenia chyba lepiej, że tak jest. Ja teraz sobie myślę, że jest ktoś w podobnej do mojej sytuacji, ktoś kto dokładnie rozumie co się wtedy czuje, ktoś kto cierpi z powodu utraty ukochanego zwierzątka i obwinia się o jego śmierć, to daje mi poczucie w jakimś sensie wsparcia, nie jestem na tym świecie sama z takim cierpieniem, którego niektórzy nie są w stanie pojąć, nawet bliscy.
zulana pisze:chciałabym wysłać Wam zdjęcie mojej Zuzi, ale nie wiem jak..
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 93 gości