Zabiłam mojego kiciusia? / Wojtuś rozrabiaka

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie kwi 27, 2014 12:21 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Zulana a jak Ty się teraz czujesz? :(

lenka*

Avatar użytkownika
 
Posty: 1038
Od: Wto lip 31, 2012 17:58

Post » Nie kwi 27, 2014 13:54 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Popieram dziewczyny. Zrób to przez wzgląd na Kicię [*]

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie kwi 27, 2014 19:23 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Jak ja się czuję? Winna.. ciągle płaczę.. jestem zdruzgotana, Zuzia była moją miłością, niewinnym kotkiem, któremu na siłę podawałam najpierw antybiotyk a potem truciznę.. Baardzo mi Jej brakuje, czuje się strasznie sama..

zulana

Avatar użytkownika
 
Posty: 102
Od: Sob kwi 19, 2014 19:39

Post » Nie kwi 27, 2014 21:24 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

To jeszcze potrwa, czas, być może poczucie, że jest się potrzebnym dla innych (kotów) pozwolą na prowadzenie w miarę normalnego życia. Ból jednak nigdy nie zniknie. Czasem potrafi uderzyć tak niespodziewanie, nagle, najczęściej w chwilach spokoju, późnym wieczorem, a czasem nawet w natłoku różnych spraw potrafi buchnąć w twarz. Pewnie z czasem zabraknie już łez, ale w środku zawsze będzie boleć równie mocno. Wiem z doświadczenia. Nikt ani nic nie jest w stanie tego ukoić, nie da się od tego uciec. A pocieszenia typu to nie była Twoja wina, nawet racjonalnie uzasadnione mają znaczenie, bo to znaczy, że komuś na nas zależy, ale nigdy nie zdołają nas przekonać. To dziwne, ale bynajmniej u mnie tak jest, że cierpienie z czasem staje się coraz bardziej wewnętrzne, spokojne, bez łez i wierzgania, poza tym już nikt chyba nie chce słuchać o bólu, bo minęło już tyle czasu, bo zdaniem innych czas się już otrząsnąć, ale to nie znaczy, że jest ono mniejsze, jest po prostu inne, równie silne, ale inne. Dla otoczenia chyba lepiej, że tak jest. Ja teraz sobie myślę, że jest ktoś w podobnej do mojej sytuacji, ktoś kto dokładnie rozumie co się wtedy czuje, ktoś kto cierpi z powodu utraty ukochanego zwierzątka i obwinia się o jego śmierć, to daje mi poczucie w jakimś sensie wsparcia, nie jestem na tym świecie sama z takim cierpieniem, którego niektórzy nie są w stanie pojąć, nawet bliscy.

karolink

 
Posty: 1116
Od: Pon paź 09, 2006 20:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie kwi 27, 2014 21:31 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

zulana pisze:Jak ja się czuję? Winna.. ciągle płaczę.. jestem zdruzgotana, Zuzia była moją miłością, niewinnym kotkiem, któremu na siłę podawałam najpierw antybiotyk a potem truciznę.. Baardzo mi Jej brakuje, czuje się strasznie sama..

Zulana, bardzo Ci współczuję, ale musisz zrobić coś z tą sprawą! Zgłoś tak jak piszą dziewczyny, powiadom kogo się da, tego nie można tak zostawić! Zrób to dla Zuzi i innych zwierząt, które ten niedouczony wet będzie dalej zabijał. Jesteś to winna Twojej koteczce

Zuzieńko [*]
też miałam Zuzię
Obrazek

Adoptuj. Nie kupuj.

zuzia96

Avatar użytkownika
 
Posty: 9096
Od: Czw wrz 13, 2007 14:07
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Nie kwi 27, 2014 22:37 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Karolink.. Czytałam i ryczałam.. Jest dokładnie tak jak mówisz. Moi bliscy już nie mogą patrzeć na to jak przeżywam śmierć Zuzi uważając, że przesadzam..
Nie wiem, czy ja jestem normalna, ale wzięłam ją do domu jak jeszcze była przy mamie, karmiłam, uczyłam, wychowywałam, kochałam i nadal kocham. Mój stan psychiczny
nie pozwala mi w tej chwili na rozmowę z weterynarzem, zaczęłam mieć problemy z sercem.. Cieszę się, że napisałaś, dziękuję za empatię..

zulana

Avatar użytkownika
 
Posty: 102
Od: Sob kwi 19, 2014 19:39

Post » Pon kwi 28, 2014 0:55 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Bardzo Ci wspolczuje i doskonale rozumie. Wlasnie musialam uspic najmilsza z kotek z powodu choroby - ale nigdy tego momentu nie zapomne i nigdy wiecej nie bede w czyms takim uczestniczyc. Zadne slowa nie wyraza bolu po stracie ukochanego zwierzatka z powodu choroby a coz dopiero na skutek bledu konowala - taki czlowiek nie ma prawa :regulamin: skrzywdzic juz zadnej bezbronnej istotki....tylko ten polski pozal sie Boze wymiar sprawiedliwosci :roll: :conf:
Ronda 25.04.2014[*]
Cindy 21.08.2018[*]
Kota nie powinno sie kupowac, bo kot to przyjaciel.
Przyjaciol sie nie kupuje.
Bleise Pascal




Obrazek.

_________________
Obrazek.

Cindy

Avatar użytkownika
 
Posty: 4797
Od: Śro lut 11, 2009 13:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon kwi 28, 2014 12:13 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

zulana pisze: Karolink.. Czytałam i ryczałam.. Jest dokładnie tak jak mówisz. Moi bliscy już nie mogą patrzeć na to jak przeżywam śmierć Zuzi uważając, że przesadzam..

Nie przesadzasz. Kochałaś ją, więc nic dziwnego że to boli. Wiem, bo sama niedawno straciłam kotkę. Praktycznie co to za różnica, czy umiera bliski człowiek czy kot? Ważne jest, jaka była więź... Więc mamy prawo do żałoby.

Tylko nie warto niszczyć i obwiniać siebie, bo przecież chciałaś jej pomóc... Choć trudno się z tym pogodzić, bardzo trudno, że się nie udało, że efekt był wręcz odwrotny. Można tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość, można - ewentualnie - zrobić coś, by ochronić inne zwierzaki.

Co do tego, czy ból z czasem słabnie, czy nie - to wygląda różnie. Wiele osób mówi, że on nie mija, a tylko się zmienia. Nie wiem, u mnie jest jednak inaczej. Minęło 14 lat od śmierci mojego psa. Bolało bardzo. Dziś wspominam go codziennie, ale to są dobre wspomnienia. To już nie boli. Gdy nawet czułam się czemuś winna, "porozmawiałam" z nim sobie i wierzę, że by mi wybaczył. Mam wrażenie, że w jakiś sposób on nadal jest.
Obrazek

Agulas74

Avatar użytkownika
 
Posty: 4566
Od: Pt maja 11, 2007 12:30
Lokalizacja: Tychy

Post » Pon kwi 28, 2014 19:08 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Agulas, pięknie to ujęłaś, dziękuję.
Coś podobnego odczuwam wspominając Pigułkę ([*]2006), Psota ([*]2011), Kulkę ([*]2012). Mam wrażenie, że oni wszyscy są niedaleko - też czasem z nimi rozmawiam

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon kwi 28, 2014 19:31 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

karolink pisze:To jeszcze potrwa, czas, być może poczucie, że jest się potrzebnym dla innych (kotów) pozwolą na prowadzenie w miarę normalnego życia. Ból jednak nigdy nie zniknie. Czasem potrafi uderzyć tak niespodziewanie, nagle, najczęściej w chwilach spokoju, późnym wieczorem, a czasem nawet w natłoku różnych spraw potrafi buchnąć w twarz. Pewnie z czasem zabraknie już łez, ale w środku zawsze będzie boleć równie mocno. Wiem z doświadczenia. Nikt ani nic nie jest w stanie tego ukoić, nie da się od tego uciec. A pocieszenia typu to nie była Twoja wina, nawet racjonalnie uzasadnione mają znaczenie, bo to znaczy, że komuś na nas zależy, ale nigdy nie zdołają nas przekonać. To dziwne, ale bynajmniej u mnie tak jest, że cierpienie z czasem staje się coraz bardziej wewnętrzne, spokojne, bez łez i wierzgania, poza tym już nikt chyba nie chce słuchać o bólu, bo minęło już tyle czasu, bo zdaniem innych czas się już otrząsnąć, ale to nie znaczy, że jest ono mniejsze, jest po prostu inne, równie silne, ale inne. Dla otoczenia chyba lepiej, że tak jest. Ja teraz sobie myślę, że jest ktoś w podobnej do mojej sytuacji, ktoś kto dokładnie rozumie co się wtedy czuje, ktoś kto cierpi z powodu utraty ukochanego zwierzątka i obwinia się o jego śmierć, to daje mi poczucie w jakimś sensie wsparcia, nie jestem na tym świecie sama z takim cierpieniem, którego niektórzy nie są w stanie pojąć, nawet bliscy.

karolink, podziwiam Cię, że w kilku zdaniach tak trafnie opisujesz emocje jakie mną targają ... czytam i jakbym sama siebie opisywała.


U mnie wkrótce minie 8 lat, boli nadal ale jakoś inaczej ... chyba tak tępiej, jakby człowiek żył się z tym uczuciem. A i od jakiegoś czasu już nie płaczę jak mówię czy piszę o Zuzi, nie miewam też ataków duszności na wspomnienie jej śmierci.
Po jej śmierci jakiś czas nie mogłam się przełamać i unikałam kotów, starałam się ich nie widzieć i nie słyszeć, nawet karmienie podblokowych kotów przerzuciłam na swoje dzieci. Rozpacz i poczucie winy ciągnęło mnie w jakąś otchłań. Resztki rozsądku (czy też może poczucia obowiązku w innych sprawach) zmobilizowały mnie do pozbierania się w sobie. W domu zawitały koty i od kilku lat jakoś udaje mi się normalnie funkcjonować. Wiem, że zmieniłam się i że nie jestem już tą samą osobą co kiedyś, bo poczucie winy za czyjąś śmierć (zawinioną mniej lub bardziej) to straszny ciężar ... ale wiem też, że gdybym wtedy nie wzięła tych moich Dyziaków byłoby mi jeszcze gorzej.

Zulana, z całego serca Ci współczuję i nie piszę tego by cokolwiek Ci sugerować. Z własnego doświadczenia wiem, że do takich decyzji trzeba dojrzeć samemu.
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Pon kwi 28, 2014 22:01 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

chciałabym wysłać Wam zdjęcie mojej Zuzi, ale nie wiem jak..

zulana

Avatar użytkownika
 
Posty: 102
Od: Sob kwi 19, 2014 19:39

Post » Pon kwi 28, 2014 23:44 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

zulana pisze:chciałabym wysłać Wam zdjęcie mojej Zuzi, ale nie wiem jak..


Podałam Ci link do wstawiania zdjęć.
http://naforum.zapodaj.net/
Obrazek

KITKA[*]28.03.2011 ŻUCZEK[*]17.04.2013 BUNIA[*]30.03.2015 BUBA [*] 12.10.2015 ZUZIA[*] 14.01.2018
RUDY MIŚ [*]1.08.2019 MAŁA[*] 11.04.2020

Do zobaczenia nasze kochane

ankacom

 
Posty: 3873
Od: Wto wrz 14, 2010 17:23
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto kwi 29, 2014 9:04 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Mój Skarb..

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

zulana

Avatar użytkownika
 
Posty: 102
Od: Sob kwi 19, 2014 19:39

Post » Wto kwi 29, 2014 15:30 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Miała chyba dobre życie...
Obrazek

Agulas74

Avatar użytkownika
 
Posty: 4566
Od: Pt maja 11, 2007 12:30
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto kwi 29, 2014 15:53 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Prześliczna bura koteczka, bure najpiękniejsze.
Fundacja Pomocy Zwierzętom Kłębek KRS: 0000449181

Jarka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11789
Od: Czw kwi 10, 2008 16:43
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 93 gości