Goyka pisze:Wszyscy wieszają psy tylko na ojcu tej pani. a czy macie pewność ,że mówi prawdę? Bo szczerze mówiąc nie wiem ile ona musiałaby mieć lat, żeby ojciec wywalił jej koty na ulicę? Z tego co zrozumiałam jest to dorosła osoba, a nie dziecko, więc w mojej ocenie jest tak samo winna jak tatuś jeśli nie bardziej, bo to ona wzięła koty biorąc tym samym na siebie odpowiedzialność za nie!
Goyka, nie broniąc opiekunki mogę powiedzieć,że koty były zadbane. Piękne, grubaśne i wybłyszczone. Widziałam je w dniu, w którym Agneska je z Palucha zabrała. Pani wina nie ulega wątpliwośći bo nie powinna brać kotów będąc uzależniona materialnie i psychicznie od ojca. Myśl, że będąc dzieckiem i nie ważna jest tutaj dorosłość, trudno uwierzyć,ze rodzic może być zwykłą szują. Nawet wiedząc o tym trudno uwierzyć,ze włąsnej córce chce zadać ból poprzez skrzywdzenie zwierząt. Według mnie on zabrał jej coś co kochałą by zadać ból i pokazać kto w domu rządzi. Postawiła się przy pierwszym wypadku ,gdzie panowie dzwonili by koty zabrano. Źle się stało,że nie wróciły . A jeszcze gorzej,że kobieta nie wyciągnęła wniosków będąc zależna w każdym calu od ojca.
To toksyczny układ i nawet trudno sobie nam wyobrazić by normalnie wyglądajaca osoba była kanalią .A jeszcze trudniej sobie przetłumaczyć, jak w takich rodzinach jest silny szantaż psychiczny i psychiczne maltretowanie trwające od lat. A zabierające wolę i pomyślunek.
Nie mniej jako osoba dorosłą powinna odpowiadać za złamanie warunkó umowy adopcyjnej.
Z drugiej strony patrząc gdyby nie zadzwoniła to długo nikt z nas by nie wiedział co z kotami.
Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. Ja wyciągnęłam już przy drugiej zwrotce z adopcji. Kostku. Jak dzwonią,że mam zabrać to robię wszystko by koty natychmiast do mnie wróciły. Nie powinno dawać sie drugiej szansy domowi.. Dla bezpieczeństwa kota