ASK@ pisze: (...)
Cały czas jest mówione, pisane że nikt ze schronu nie dzwonił i nie dowiadywał się. Ale to działa w dwie strony. Mogli i oni. Nic nie zwalnia od myślenia. Nic nie zabraniało sięgnąć po telefon.
(...)
ASK@
Mnie to dziwi, bo kot z tych, którym dom miał ratować zycie, bo w schronie zgaśnie.. Dom się znalazł, dowóz też i nie zadzwonić, nie zapytać, co i jak? Tego nie rozumiem, po przecież kot nie poszedł do domu weta, czy doświadczonego wolontariusza.. Mogli nawet być z nim u jakiegoś Weta i dostać witaminki.. No wybacz, ale jeśli nikt nie zainteresował się kotem do czasu telefonu samych opiekunów, to nieładnie to wygląda

Jakieś doświadczenie nie oznacza, że w każdej sytuacji człowiek sobie poradzi... I nie oceniam, za mało informacji pewnych, by kogokolwiek tu oceniać..
To co było później jest karygodne, pomówienia, awantury.. Tylko czy druga strona też miała takie dowody, by tak z tymi państwem postąpić? Czytałam posty też pisane tu na miau względem tych państwa, może przez osoby trzecie, ale mi w takiej sytuacji też nerwy by puściły
Sama miałam parę nieporozumień z osobami z fundacji i to nie zawsze jest tak, że jedna strona jest winna.. Moje to drobiazgi, nieporozumienia (choć nerwy straciłam, choćby martwiąc się o los, co się dzieje). To, co mnie zaniepokoiło, to to, że nie tylko ja.. Parę osób mnie pocieszało, w tym DT (nie kocie), ze tak niestety z fundacjami jest i z współpracą z nimi, nie należy wiele oczekiwać

, Nawet jeśli to niewiele, to zwykła przyzwoitość, choćby przybycie na umówione spotkanie na które taszczę psa, lub go odwołanie.. a nie ja jestem (organizuje transport), a nikt na miejscu nie wie o co chodzi ani się nie może dodzwonić do osoby z którą się umawiałam

Albo brak informacji, gdy wcześniej obiecuje się mi, ze będą dzwonić, ja zobowiązuje się do pokrycia kosztów leczenia, jeśli będzie potrzebne, tylko muszę znać koszta itd itp. Zero kontaktu, pierwszy gdy dziczek już dawno lata pod moim domem

Nie ma nawet co pytać o sprawdzenie stanu zdrowia, jak na taśmie, sterylka była i koniec

A to co się mi naobiecywali przed złapaniem, przy moim choćby zaznaczeniu, że jak trzeba czyścić/rwać zęby to zapłacę.. nikogo nie interesuje. I pozostaje mi być tylko wdzięczną za to, ale tez miałam żal, bo można było zrobić więcej, tylko zabrakło.. No czego? Chęci i woli opłaty z mojej strony na pewno nie.. Nie wiem jak było w tym przypadku, ale wiem, ze nie zawsze jest tak, że tylko jedna strona winna... A co gorsza nie tylko ja mam takie doświadczenia, wiec może czas czasem zwrócić uwagę na to jak traktuje się tych z poza... Za to z wolą współpracy.. Jakby nie było Ci państwo zareagowali na apel, wzięli kota z schronu, bo umiera.. I to gdzieś zostało zagubione, jeśli dobrze sadzę

To chyba nie tak, DT tych doświadczonych nie starczy dla wszystkich potrzebujących, a FIV'ka Felvka gdzie oddasz? Jak nie do niezakoconego domu, zatem jeśli już, to z małym doświadczeniem? Watro tak tracić ludzi? Bo o takich rzeczach się mówi, może nie na miau, ale to nie ginie w przestworzach raz na zawsze..
W tej sprawie trudno wiedzieć cokolwiek, co by rozstrzygało.. Pewne jest jedno, źle się stało i dla mnie osobiście jeśli błędy były, to po obu stronach.. Pytanie kto więcej zawinił już tu niewiele wniesie, bo wątpię by druga strona podjęła rozmowy w celu dogadania się. I tak to widzę.