Młody ma się całkiem dobrze.
Dziś w nocy postanowiłam z nim spać, żeby nie czuł się samotny. Głupia decyzja to była. Ten kot ma po prostu ADHD. Oczywiście zaraz wylądował obok mnie. Git. Poleżał 3 minuty. Zmienił pozycję. Przytulił się do mojej ręki, potem szyi, potem głowy, potem wlazł mi na głowę, potem zepchnął z poduszki, potem... Już sama nie pamiętam co. Myślałam, że mnie szlag trafi. Nie wiem, ile spałam. Na szczęście dziś praca w domu.
Wypuściłam dziś młodego z pokoju, koty nawet spoko. Kawa oczywiście jest przeciw, ale ona trzyma się z daleka. Mała trochę syczy, ale jakoś znosi. Korneliusz za to znalazł sobie kumpla do zabawy i teraz koty bawią się w ganianki i przepychanki. Chociaż jeden widzi zalety sytuacji.
A, młody na syczenie nie reaguje syczeniem. Za to chodzi i jęczy, no normalnie jak kotka w rui nieomalże. Nie wiem, czy mu o coś chodzi, czy tak ogólnie.
Jeszcze nie zdecydowalam się na imię, ale spoko, póki nie będzie czipowany, nie jest to szczególnie istotne.
Może i Tytus, ale w wersji Tytuś, bo na Tytusa nie jest wystarczająco poważny

Może, kiedy dorośnie i utyje.
TŻ wczoraj stwierdził, że młody nie ma takiej ładnej mordki jak nasze (fakt, ma taką szczurowatą, jak to podrostek).
Ja: Spoko, dorośnie i trochę utyje, to mu się zaokrągli.
TŻ: A co, masz zamiar go roztyć?
No.