Ja jestem sceptykiem
to, że znalazł się weterynarz, który się podjął leczenia, nie dziwi mnie absolutnie - zawsze ktos sie znajdzie, ale warto myslec realnie
natomiast
owszem, powtórzenie testów jest bardzo ważne, ale
czy u dorosłego kota one mogą wyjść fałszywie dodatnie? chyba nie bardzo, z tego, co pamiętam
z wynikiem ujemnym to bywa różnie, ale dodatni na ogół jest dodatni - no chyba, że jest możliwość, że zaszła pomyłka i przetestowano nie tego kota (co nie nastrajałoby optymistycznie w kwestii intencji i kompetencji weta

bo jednak Olek jest kotem charakterystycznym, więc obym się jednak myliła).
Jeśli kot CHORUJE na FIV, a nie jest tylko nosicielem wirusa, to scanomune nie da nic
nabytego zespołu upośledzenia odporności nie leczy się immunostymulatorami, bo to najwyżej poprawia samopoczucie leczącego, a nie dawałoby nic pacjentowi
stymulować w ten sposób można z powodzeniem i przez lata nosiciela, ale nie kota już chorego.
Dalej
kot błąkał się w kołnierzu, prawdopodobnie w tym czasie bardzo niewiele jadł - z powodu tegoż kołnierza - co sprawia, że stan jego wątroby może być nierewelacyjny (ktoś to w ogóle sprawdzał? jakieś badania mu robiono?)
ponieważ miał problem z oddawaniem moczu, warto obejrzeć na usg jego nerki - jeśli jest znaczne wodonercze i są uszkodzone, to także ma wpływ na rokowania
ponadto, z uwagi na powyższe, potrzebny mu jest bardzo doświadczony opiekun, nie pierwsza lepsza osoba, która ma miejsce
jeśli kot ma przeżyć, albo przynajmniej dostać realną szansę.
Naprawdę, warto rozważyć wszelkie za i przeciw
owszem, życie jest wartością najwyższą, ale komfort życia ma dla zwierzęcia, które przecież nie rozumie, co się z nim dzieje i dlaczego, ogromne znaczenie
dlatego deklaracja "walki do końca" też, przepraszam za bezpośredniość, nie zawsze jest na miejscu
warto patrzeć, jak się sprawy mają z punktu widzenia kota, a nie własnych dobrych chęci.