Chatte pisze:Krzysiekbolo pisze:Też witam
smarti pisze:ja Gibutku asystowałam i też się bardzo bałam ale to ,można powiedzieć,nawet fascynujący widok-do tego stopnia że gdybym to zobaczyła wcześniej to zostałabym weterynarzem-serio!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=127558&hilit=Mamy+st%C3%B3%C5%82&start=420
Ten fragment wypowiedzi Smarti też mnie niepokoi. Asystowałaś wetowi podczas wykonywania sterylki? Byłaś członkiem zespołu operacyjnego? Masz jakieś wykształcenie medyczne uprawniające Cię do tego?
Nie wytrzymalam....
No, to jeden z moich wetów popełnil przestepstwodopuszczając mnie (nb. wlaścielkę rannego kota) do asystowania przy zaszywaniu rozdartego kociego brzucha... Był sam w gabinecie, nie było innego wyjscia, ktoś musiał podawać leki czy igły do zaszywania, czyli pelniłam role instrumentariuszki i recepcjonistki... Nie mam żadnego wykształcenia medycznego. Czy zawiadomisz właściwe organy ścigania? (Liczę tylko na przedawnienie, bo to było cztery lata temu, )
Też się dołączam, byłam przy dwóch zabiegach, przy drugim nawet pomagałam. A nie wykształconam!
Na szczęście mój własny kot nie pytał o uprawnienia.

dopuszczając mnie (nb. wlaścielkę rannego kota) do asystowania przy zaszywaniu rozdartego kociego brzucha... Był sam w gabinecie, nie było innego wyjscia, ktoś musiał podawać leki czy igły do zaszywania, czyli pelniłam role instrumentariuszki i recepcjonistki... Nie mam żadnego wykształcenia medycznego. Czy zawiadomisz właściwe organy ścigania? 
