Witam Moni

. Ja mam wrażenie, że oni już się lubią. Nosimy Salema po mieszkaniu (na rękach oczywiście i z dala od zwierząt), bo strasznie płacze w "swoim" pokoju. Doszłam do wniosku, że bardziej mu zaszkodzi stres związany z zamknięciem, niże zetknięcie się z jakimś wirusem. Może błądzę, ale on strasznie przeżywa zamknięcie

. Poza tym, skoro jakiś czas był na dworze, stykał się z innymi kotami (ślady na ciele

) , a nie złapał żadnego świństwa, to musi być silny i odporny. Chociaż z drugiej strony choroby mogą się rozwijać tygodniami.... No, ale wracając do tematu. Pozwalamy się kotom obserwować - łatwiej im będzie do siebie przywyknąć. Żadne z nich nie jest specjalne zainteresowane drugą stroną

. Dziwi mnie to tym bardziej, że Inka ma rujkę, a Salem jest nie kastrowany (już nie długo

). Inka patrzy na niego tylko szeroko otwartymi oczami, patrzy na nas "ale o co tu chodzi??" i ... idzie sobie. A Salem? On tylko patrzy, jakby tu się wyrwać i pobiegać, biedny maluch

. Robi się oraz żywszy, ciekawy, a tu nici z biegania. No, ale musi jeszcze parę dni wytrzymać. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że skoro teraz na siebe nie fukają, to może szybko sie zaprzyjaźnią. O psa się nie boję. Co prawda czasami wyrywa się do Inki z groźną miną, ale on już poprostu słabo widzi i mam wrażenie, że czuje się bezbronny, więc "broni się" na wszelki wypadek. Zbaczając z tematu - mój pies ma zaćmę. Zauważyłam, że wieczorami na spacerze prawie już nie widzi

. Czasem gdy słyszy Inkę skradającą się w ciemnościach, to szczeka w zupełnie inną stronę, niż ona stoi. Podobno zaćmy się u psów nie leczy (opinia dwóch wetów), ale to takie przykre....
Wracając do kotów. Salem ma na ciele troche grubych strupków. Jeden z nich mocno odstaje, więc kot go wylizuje. Niestety, przy okazji podrażania sobie zasklepioną rankę. Mam nadzieję, że po kastracji, gdy kot będzie w kołnierzu, strupy same odpadną. Po co podrażaniać skórę u i tak słabego zwierzęcia. Tymczasem przygotowujemy się do kastracji. Kciuki, kochani, kciuki!