U mnie gdzieś tam w podświadomości nastapiło zakocenie w zupełnie inny sposób a zakiełkowało kilka dobrych lat dopiero po tym, jak się tam zalęgło. Byłam "psiarą" i to było moim marzeniem. Kot, kocia sierotka malusieńka, pojawiła się u nas w ten sposób, że mąż wracając poźnym wieczorem do domu usłyszał gdzieś w trawie delikatne popiskiwanie. To był listopad, zimno było, nie wiem czy kociątko przeżyłoby do następnego dnia. Było malusieńkie, teraz, umiąc ocenić trochę wiek kota uważam, że nie miała więcej niż 6 tygodni.
Nie było u nas nawet słowa zastanawiania się czy my kota chcemy. Nie myśleliśmy o tym

Po prostu ją przyniósł i tak jakoś oczywiste było, że trzeba zrobić wszystko aby kota uratować. Wspominając dziś, w jaki sposób ją chowaliśmy dziwię się, że ta kotka

przeżyła. Widać bardzo chciała. Nie miałam żadnych książkowych wiadomości na temat kotów bo temat jakby był mi obojętny. Tyle po prostu wiedzieliśmy, co przeciętny człowiek o kotach wie. Odchowalismy ją na krowim mleku. Ale biegunek nie miała. Teraz wiem, że po prostu ona akurat mogła pić mleko.
Karmiliśmy ją tym co sami jedliśmy. Bardzo lubiła sałtkę jarzynową

ale nie lubiła groszku. Zjadła zawsze cała sałatkę zostawiając w miseczce tylko dokładnie wylizany groszek.
Do weterynarza trafiła dopiero jak zachorowała. Tzn. spadła z pralki i coś jej się stało. Weterynarz do którego poszliśmy nawet nie powiedział nam, żeby kota odrobaczyć - nie była więc odrobaczana. Ale robali nie widziałam u niej - bo trafiłaby do weta na pewno. Tak sobie żyła z nami dwa lata. Zostawilismy ją tam wyprowadzając się do "budynków". Bo kot w mieszkaniu?

To było wynajmowane piętro takiego domku, na parterze mieszkała babcia włascicieli i kotka została z nią. Był tam ogródek do którego kotka lubiła chodzić. Mysleliśmy poza tym, że jest przywiązana do miejsca. No, tak, tak to było.
Chęc posiadania kota jednak w mieszkaniu, pojawiła się duuuuużo poźniej, ale to już inna historia. No i dodam, że wówczas do kartona to sypało się dla kota piasek który trzeba było organizować - a nie jakieś zagraniczne wymysły - żwirek - nie było czegoś takiego (chyba? bo nawet nie wiem).