Kopesiu, mamy w tej chwili osiem kotów, a w ogóle kociaste są u nas od 12 lat, więc napiszę coś z moich doświadczeń.
Jestem raczej typem pedantki, lubię mieć porządek, wysprzątane, poukładane itp. Nie wyobrażam sobie obstrzępionych mebli czy porwanych firanek. I jakoś mi się udaje

.
Firankom się nigdy krzywda nie stała, nawet przy takiej ilości kotów, dla mnie to tzw. "bujanie na firankach" to jakieś bajki

. Może gdzieś tam kociaste na dole wyciągnęły nitkę, kiedy się pacały przez firankę w zabawie, ale specjalnie tego nie widać. Nasza kanapa ani fotele też ich nie interesują, bo mają wielgaśny wypasiony drapak od podłogi do sufitu i małe prostokątne drapaki przy drzwiach wejściowych.
Natomiast co do kwiatów to nie mam niestety dobrych doświadczeń.
Mój pierwszy kot zrobił mi z kwiatami porządek

. Namiętnie wykopywał ziemię z wielkiej donicy z benjaminem, nie pomagały żadne zabezpieczenia ani odstraszanie łobuza. Skończyło się tym, że benek powędrował na klatkę schodową, gdzie niestety usechł biedaczyna. Poza tym kocio zniszczył mi moją dumę - kolekcję bluszczy na przepięknym rattanowym kwietniku od podłogi do sufitu. Wieszał się na pędach jak na lianach, z efektem wiadomym do przewidzenia

. Resztki bluszczy i kwietnik powędrowały do mamy koleżanki. W tej chwili z zieleniny mam tylko dwie hoje podwieszone do sufitu w kuchni.
Ale powiem Ci, że mimo, że bardzo byłam przywiązana do moich kwiatów, które były naprawdę wielką ozdobą mieszkania, to szybko przestałam ich żałować. Kociaste dostarczają nam tyle radości, wzruszeń, są tak cudownymi towarzyszami życia, odstresowując i bawiąc nas, że rekompensują po sto razy te wszystkie straty.
Poza tym, jeśli się nie trafi na wyjątkowego psuja i łobuza, a Kajtuś na takiego nie wygląda, to naprawdę kot nie powoduje jakichś większych strat czy problemów. My mamy gromadkę kotów, ale naprawdę poza stłuczonymi kubkami czy talerzem to nie przypominam sobie przez ostatnie lata żadnych większych strat. No, nie licząc tych kwiatów

.
Czym jest widok najpięknieszego kwiatka w porównaniu z kotem, który przychodzi Ci na kolana, przytula się i mruczy jak najęty ?
Mój czarny Kajtuś (możesz go zobaczyć w bannerku w podpisie na drapaku "kołami do góry") też Ci radzi - bierz kociastego do domu, nie pożałujesz

.