Kotek... [*] ;(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 22, 2010 10:49 Re: Kotek... [*] ;(

W sytuacjach ekstremalnych na ogół trudno o dobre rozwiązania. Do tego dochodzi szok. Każdy z nas zachowałby się jakoś tam, podejrzewam, że nawet sami do końca nie wiemy jak.
"Ja na Twoim miejscu" nie ma sensu, ja mogę być tylko na swoim miejscu, gdybym była kimś innym, prawdopodobnie zachowałabym się nie jak ja, a jak on.
Chodzi mi tylko o sytuacje ekstremalne, tragiczne, gdy w popłochu coś się tam decyduje.Profesjonalni ratownicy są tak przygotowani żeby podejmować decyzję najoptymalniejszą w danej sytuacji. Poza tym mają określone predyspozycje psychiczne. Przeciętny człowiek trochę na oślep, pełen bardzo silnych emocji podjemuje decyzję taką, na jaką w tej chwili go stać. Weta wcale nie jest tak łatwo komórką ściągnąć. Zapewniam. Z własnego doświadczenia. Albo nie chce po prostu, albo nie pracując w tym momencie np. wyjechał, albo wypił i nie może prowadzić itd itd. Poza tym komórki podawane przy lecznicach bardzo częśto są w lecznicach zostawiane i poza godzinami są wyłączone. Pogotowia takiego jak dla ludzi nie ma.
Ostatnio edytowano Pt paź 22, 2010 11:09 przez Anka, łącznie edytowano 1 raz

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt paź 22, 2010 10:52 Re: Kotek... [*] ;(

daggie pisze:Dobić kota, tak? Wziąć scyzoryk i poderżnąć mu gardło, czy może rozjechać go tym autem jeszcze raz, tylko że tym razem z premedytacją, świadomie? Albo własnymi rękoma udusić?

Niekoniecznie, możliwości jest bardzo dużo, nie trzeba się posuwać do demagogii.

Edit: najgorsze chyba jest zaniechanie, zarówno w sytuacji, gdy można pomóc, jak i w tej, kiedy pomóc nie można.
Ostatnio edytowano Pt paź 22, 2010 10:55 przez Beliowen, łącznie edytowano 1 raz
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pt paź 22, 2010 10:54 Re: Kotek... [*] ;(

Agn pisze:
Greta_2006 pisze:
daggie pisze:Dobić kota, tak? Wziąć scyzoryk i poderżnąć mu gardło, czy może rozjechać go tym autem jeszcze raz, tylko że tym razem z premedytacją, świadomie? Albo własnymi rękoma udusić?

Obudzić miejscowego weta.


Greto, 'miejscowego' - z tego, co zrozumiałam - nie było. Rozważanie, czy occhiverdi powinna jechać z umierającym kotem gdzieś daleko, w poszukiwaniu weta, o którym nie wie, jest rozważaniem nad tym, jak umierający kot spędziłby ostatnie półtorej godziny życia. Ja wcale nie jestem taka pewna, znając sytuację jedynie z opisu occhiverdi, czy jeżdżenie z tym kotem byłoby dla niego lepsze, bo dla occhiverdi byłoby pewnie lepsze pod względem oceny tu na forum - 'jechała, ale nie dojechała, ale się starała' - z perspektywy kota niczego finalnie by to nie zmieniło, umierałby w takich samych cierpieniach, tylko tylko, że 'w drodze'.

Z tym się zgadzam, ale:
occhiverdi pisze:Był wieczór, do weta na nocny dyżur mam ok. 1,5 godziny.

A do jakiegokolwiek weta, który nie ma nocnego dyżuru, ale jest bliżej? Nr komórki zwykle jest podany w necie. Kilka razy mi się zdarzyło szukać pomocy w ten sposób, nikt nie miał za złe, nikt mnie nie spławił.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pt paź 22, 2010 11:04 Re: Kotek... [*] ;(

przez półtorej godziny patrzeć bezczynnie na konanie w bólach kota?
zazdroszczę
naprawdę głęboko zazdroszczę odporności.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pt paź 22, 2010 11:14 Re: Kotek... [*] ;(

To może jednak kot miał szczęście.
Bo przeciez mógł konać np. 12 godzin...
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pt paź 22, 2010 11:15 Re: Kotek... [*] ;(

Beliowen pisze:Edit: najgorsze chyba jest zaniechanie, zarówno w sytuacji, gdy można pomóc, jak i w tej, kiedy pomóc nie można.


Beliowen, kwestia zaniechania jest również mocno dyskusyjna. Robić coś, cokolwiek, tylko dlatego, żeby robić? Żeby uniknąć posądzenia o `zaniechanie`?

I rzecz chyba najważniejsza, która zdaje się umykać.
Mamy prawo do oceny tego, co i jak ktoś napisał na forum. Jednakże wg mnie radykalizm niektórych ocen jest nieuprawniony. Choćby z tego względu, że rzeczywistość na forum jest wirtualna i tekstowa - o interpretacji tego, co ktoś miał na myśli można by dużo pisać.
Być może, mając dostęp do wiedzy o tej sytuacji z bezpośredniego oglądu, przyznałabym racje tym, którzy potępiają occhiverdi. Jednakże sama padłam ofiarą takich radykalnych a nieuprawnionych ocen w sytuacji, gdy postępowałam słusznie ale wedle swoich, nie czyichś reguł, więc niejako wiem jak to wygląda od drugiej strony.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pt paź 22, 2010 11:18 Re: Kotek... [*] ;(

Greta_2006 pisze:
occhiverdi pisze:Był wieczór, do weta na nocny dyżur mam ok. 1,5 godziny.

A do jakiegokolwiek weta, który nie ma nocnego dyżuru, ale jest bliżej? Nr komórki zwykle jest podany w necie. Kilka razy mi się zdarzyło szukać pomocy w ten sposób, nikt nie miał za złe, nikt mnie nie spławił.

Naturalne jest, że w takiej sytuacji łapie się za komórkę i dzwoni po pomoc. Ktoś, kto pomaga kotom, nie musi nawet szukać w necie, bo wszystkie ważne telefony ma w książce telefonicznej swojej komórki.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pt paź 22, 2010 11:21 Re: Kotek... [*] ;(

Agn pisze:Być może, mając dostęp do wiedzy o tej sytuacji z bezpośredniego oglądu, przyznałabym racje tym, którzy potępiają occhiverdi. Jednakże sama padłam ofiarą takich radykalnych a nieuprawnionych ocen w sytuacji, gdy postępowałam słusznie ale wedle swoich, nie czyichś reguł, więc niejako wiem jak to wygląda od drugiej strony.

Agnieszko, postępowałaś według swoich reguł, ale Twoje reguły mają na względzie przede wszystkim dobro kota. Twoje hospicjum i sytuacja opisana na tym wątku to dwie sprawy tak odległe, że aż niemożliwe do porównania.
Ostatnio edytowano Pt paź 22, 2010 11:23 przez vega013, łącznie edytowano 1 raz

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pt paź 22, 2010 11:21 Re: Kotek... [*] ;(

Agn, moim zdaniem jednak czym innym jest towarzyszenie odchodzącemu z różnych powodów kotu, który NIE cierpi a czym innym - słuchanie przez półtorej godziny krzyku umierającego zwierzaka.
Mnie ciarki przeszły po plecach jak o tym przeczytałam.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt paź 22, 2010 11:24 Re: Kotek... [*] ;(

Do tego wszystkiego brakuje jeszcze opisu... jak wyglądał kotek po wypadku...
12 stycznia 2014 mija rok od kiedy Tigra jest z nami :)

ManfredkotTusi

 
Posty: 913
Od: Czw cze 18, 2009 0:42

Post » Pt paź 22, 2010 11:25 Re: Kotek... [*] ;(

vega013 pisze:
Agn pisze:Być może, mając dostęp do wiedzy o tej sytuacji z bezpośredniego oglądu, przyznałabym racje tym, którzy potępiają occhiverdi. Jednakże sama padłam ofiarą takich radykalnych a nieuprawnionych ocen w sytuacji, gdy postępowałam słusznie ale wedle swoich, nie czyichś reguł, więc niejako wiem jak to wygląda od drugiej strony.

Agnieszko, postępowałaś według swoich reguł, ale Twoje reguły miały na względzie przede wszystkim dobro kota. Twoje hospicjum i sytuacja opisana na tym wątku to dwie sprawy tak odległe, że aż niemożliwe do porównania.


Haniu, ale problem polega na tym, że ja najprawdopodobniej nigdy nie znajdę się w sytuacji takiej jak occhiverdi - z prostego powodu - nie mam samochodu, nie jestem kierowcą.
Jednak kwestia radykalnych ocen konkretnej [rzeczywistej] sytuacji - jedynie na podstawie tego, co napisane na forum jest taka sama - może być krzywdząca.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pt paź 22, 2010 11:26 Re: Kotek... [*] ;(

Żeby kogokolwiek potępić, trzeba wiedzieć bardzo, bardzo dużo, znać daną osobę, znać uwarunkowania w jakich działała itd. itd. No chyba, że ktoś z zimną krwią jest sadystą. Na zimno morduje, znęca się itd. Ale wszystkie inne sytuacje...
Ludzie, zlitujcie się, za kogo Wy się macie???
Mój pies nagle uległ paraliżowi na łączce. Wył z bólu (dysk). Stałam przerażona, zapoomniałam komórki w domu, nie miałam samochodu, obok latała w panice moja druga suczka. Myślicie, że wiedziałam co zrobić? Pamiętam tylko panikę.
nie wiem, ile czasu to trwało. Przyszli jacyś ludzie, pożyczyli komórkę. To była niedziela. Telefon do dyżurnej lecznicy - wet nie może przyjechać, bo akurat ratuje psa z wypadku. dobrze, że ci ludzie nas zawieźli. Lecznica była blisko. I tak jeszcze trwało to w poczekalni, bo tamten pies też prawie umierał.
Dajcie sobie spokój, dobrze?

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt paź 22, 2010 11:26 Re: Kotek... [*] ;(

Ja bym tak ostro nie oceniała. Rzeczywiście nie znamy wszystkich faktów. Ja wiem ile mnie wtedy kosztowało "zakończenie sprawy"... Do tej pory mi się to śni czasami :cry:
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt paź 22, 2010 11:35 Re: Kotek... [*] ;(

przepraszam bardzo, niech mnie ktoś uszczypnie

kobieta rozjechała kota, następnie przez półtorej godziny patrzyła na jego cierpienie i słuchała wrzasku bólu
zakładając a priori że i tak mu nie pomoże (czy przegapiłam, że próbowała dotrzeć do jakiegoś weta?)

a my zastanawiamy się, czy autorka wątku to dobry czy zły bohater historii?
a może od razu zrzućmy się na pomoc psychologiczną

czy tylko ja mam wrażenie, że ktoś tu zwariował?
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pt paź 22, 2010 11:38 Re: Kotek... [*] ;(

Agn pisze:
vega013 pisze:
Agn pisze:Być może, mając dostęp do wiedzy o tej sytuacji z bezpośredniego oglądu, przyznałabym racje tym, którzy potępiają occhiverdi. Jednakże sama padłam ofiarą takich radykalnych a nieuprawnionych ocen w sytuacji, gdy postępowałam słusznie ale wedle swoich, nie czyichś reguł, więc niejako wiem jak to wygląda od drugiej strony.

Agnieszko, postępowałaś według swoich reguł, ale Twoje reguły miały na względzie przede wszystkim dobro kota. Twoje hospicjum i sytuacja opisana na tym wątku to dwie sprawy tak odległe, że aż niemożliwe do porównania.


Haniu, ale problem polega na tym, że ja najprawdopodobniej nigdy nie znajdę się w sytuacji takiej jak occhiverdi - z prostego powodu - nie mam samochodu, nie jestem kierowcą.
Jednak kwestia radykalnych ocen konkretnej [rzeczywistej] sytuacji - jedynie na podstawie tego, co napisane na forum jest taka sama - może być krzywdząca.


Znamy fakty:

1. Occhiverdi wjeżdżała samochodem na zakocone podwórko pewna, że koty uciekną przed autem. Nie pofatygowała się, żeby wysiąść i sprawdzić. Nie kontrolowała sytuacji podczas wjazdu. W końcu (choć to barbarzyńska metoda) mogła wcisnąć sprzęgło i dodać gazu - huk silnika wystraszyłby nawet człowieka.

2. Przez półtorej godziny obserwowała konające w mękach zwierzę nie próbując mu pomóc - wystarczyłby telefon do weta z prośbą o wizytę domową.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 33 gości