Henio ma problem z łapką...

(Lewa tylna łapka) w miejscu zaznaczonym na czerwono ma taką "świecącą" skórę, wilgotną (jak gdyby "ześlimaconą") i jak się łapki palcem dotknie to boli i Henio protestuje. Pierwsze co to łap za rivanol, patyczek i przemywanie - na patyczku odrobinieczke żółtej wydzieliny się zostało - wiec kolejny krok to był telefon do weta z pytaniem co robić. (Ja to trochę panikara jestem) Wet powiedział że pierwsze co to siebie uspokoić, i zapytał czy kot kuleje. Otóż, Henio nie kuleje, jest wesoły i szaleje tak jak zawsze (skacze, biega, wspina się) i gdyby nie to że w trakcie mizianka chciałam go po tej łapce pogłaskać i zaprotestował to bym się nie domyśliła że coś jest nie tak.
Łapunię sobie lizał przed tym mizankiem, ale króciutko i nie pomyślałabym że to przez że coś mu się tam dzieje.
W dalszym ciągu wet powiedział że w takim układzie mam moczyć łapkę Henia 2-3 razy dziennie po 2-3 min przez 3 (max 4 dni) w rivanolu i jeżeli po tym czasie nie będzie efektu to się zjawić.
Na koniec jeszcze raz mnie uspokoił.
Tak zamierzam zrobić jak mi doradził...
Teraz siedzę i się gryzę dlaczego mu się w ogóle to zrobiło, czy gdzieś na coś ostrzejszego nadepnął, czy co (chociaż nie ma żadnej ranki), czy nie dopilnowałam, nie wiem - powiem Wam że mnie sumionko gryzie trochę i się martwię. Co jest powodem?
Bardzo dbam o Henia i stad ten niepokój na serduchu... Odkąd jest ze mną, czuję jakby był od zawsze.
Na szczepieniu jak byliśmy w środę i wetka go oglądała z każdej strony nie zauważyła nic.
Bardzo proszę o porady i Wasze doświadczenia...
Czy ten rivanol to dobra rada?
Nie chcę panikować - ale mimowolnie czuję że zaczynam.