Co do schroniska to nie mam pretensji. Uważam, że i tak jak na warunki starają się jak mogą. Lekarka z która wydawała mi kota i ze mną rozmawiała była po kilku nocach i całym dniu pracy, zmęczona i głodna, a mimo to bardzo starała się wydać kota żeby nie zaraził się niczym na miejscu, wykonała niestandardowy raczej test. Kiedy usłyszała, że mam pożyczoną klatkę to od razu dała środek dezynfekujący do domu. Mój wet powiedział, że "bardzo mądra kobieta". Odniosłam wrażenie, ze po prostu jest tam za dużo zwierząt a za mało rąk do pracy, gdyby nie to że jest to dla mnie dość daleko i nie mam tylko czasu to bym została tam wolontariuszką. Gdybym miała napisać plusy i minusy wyglądałoby to tak:
+ oddali kota mimo, że był w kwarantannie (bo chory)
+ zrobili testy na FIV i Białaczkę
+ dali środek odkażający
+ wydali zwierzę 2 godz. po godzinach adopcyjnych
+ dyrektorka zaproponowała te testy i starała się przyśpieszyć procedury
+ został ochipowany
+ wyleczyli mu łapkę, podali antybiotyki i zaszczepili
- kot baaardzo schudł i ma jakąś gulkę na karku po nieumiejętnie podanych lekach
- nie został odrobaczony i odświeżbiony
- będąc tam wyrwał sobie jakoś pazur (co w warunkach osłabionej chorobą odporności raczej nie jest bezpieczne)
- bardzo trudno było znaleźć osobę,która udzieliłaby mi o nim informacji
- czekałam na niego od ok 14.30 do 19
- brak odpowiedniej ilości personelu
A co do pazurków to dla mnie jest to o tyle trudnością, że Fif nie kontroluje siły i jak ugniata przy głaskaniu to potrafi podrapać do krwi (widać, ze chce się tylko przytulać a nie specjalnie) więc dlatego poprosiłam, żeby mu podcięli. Sama bym się nie podjęła ponieważ jest to jednak kot, który przez co najmniej 2 lata żył na wolności i może mieć inne zdanie co do podcinania, a ja nie mam doświadczenia. Po za tym niestety ma tak, że pierwsze pół minuty można z nim robić wszystko, a potem niestety się denerwuje i drapie i prycha.
Mam jeszcze pytanie bo nie za bardzo wiem co robić. Czy czekać tydzień (bo wtedy mam wizytę zapisaną) czy jechać jak najszybciej do weta ( pytam bo nie miałam jeszcze kota z Fiv)
Ponieważ kocurek co jakiś czas kicha. Miałam kotkę uczuloną na proszek do prania, którego używaliśmy i też tak kichała podchodząc do czystego prania. Ale nie wiem czy to uczuleniowe czy np. pierwsze objawy kociego kataru?
Agnesko nie przeoczyłam twojej wiadomości tylko nie było mnie na forum, oczywiście mogę podać Tobie mój nr. na PW tylko, że na razie chciałabym się oswoić z kotkiem i tą myślą, ze jest nieuleczalnie chory. Dużo czytam o tej chorobie (dziękuję wszystkim za linki

) i myślę, że po prostu potrzebuję jeszcze troszkę czasu.
I jeszcze jedno pytanie. Czytałam o jakiejś ustawie na temat zwierząt wolno żyjących. Podobno nie wolno zabierać bezdomnych zwierząt z ich siedzib (już ktoś tutaj poruszył ten wątek). Czy w tej syt. w której byłam miałam inne wyjście? Taka informacja przyda się na przyszłość. Dzwoniłam do przychodni i straży miejskiej i w obydwu przypadkach poinformowano mnie, że mogę kota przywieść (lub zostanie odebrany przez straż miejską) i zostanie on przetransportowany do schroniska gdzie się nim zajmą.