Nie zmienia to faktu że Misiu już jest u mnie.
Przedwczoraj się ożywił, chciał żeby go wypuścić z klatki.
Przesiaduje na biurku tak jak przedtem (jak był u mnie na DT).
W nocy jakimś cudem otwarł sobie klatkę (albo ja jej nie domnkęłam) i rano budzę się, a przy moim łóżku na kartoniku siedzi Misiu.
Na szczęście wojny nie ma. Iryś i Leo dają mu spokój.
Willy próbuje się z nim bawić, ale nie jest brany na poważnie.
Apetyt dopisuje, choć chce jeść głównie mokrą karmę. Wczoraj dostaliśmy saszetki dla kociąt i puszki Animondy od grosziwo. Wielkie dzięki w imieniu moim i kotów
Kupy robi jak co najmniej 10-kilowy jamnik
