Nic się nie dzieje. Ptyś już dawno zapomniał o wczorajszym. Dziwi się tylko, że mu nie pozwalam normalnego żarcia jeść. Przyłapany został na siusianiu wprost do ujścia brodzika (znowu

) ale dzisiaj mu wszystko wybaczam. Trochę mu ciężko szło, ale jakoś poszło.

Namówiłam go do większej ilości picia dzisiaj, to może przepływ się poprawi.
W brodziku znalazłam też jeden "prezent". Nie wiem czyj. Wiele wskazuje na Ptysia, ale nie do końca. Nie mam śladów po wizycie Balbiny w kuwecie od wczoraj. Obeszłam wszystkie kąty z latarką i nic nie widzę. Jutro będę w domu, to będzie nadzór nad kotami

. Balbi ma apetyt. Zjada wszystko, co jej wstawię. Niestety trzyma się twardo terenu podłóżkowego... Staram się jej zapewnić to, czego najbardziej potrzebuje, czyli spokój, choć nie jestem w stanie powstrzymać Ptysia przed próbami (nieudanymi) zwędzenia jej czegoś z miski.
Ptyś zjadłby 10x więcej niż to, co dostaje. Dzisiaj dostał dwa pasztety (w sumie 200g) i uznał, że jako dobowa dawka to za mało (wg producenta to nawet za dużo). Ale ja mam wrażenie, że on odrabia zaległości w jedzeniu z całego życia.

Ciekawa jestem jaka będzie jego waga docelowa

Podpowiedzcie, ile dni powinien być na "miękkiej" diecie? Wiem, że to zależy od tempa gojenia się dziąseł, ale ile przeciętnie to trwa?