Kasiu nie martw się, jakoś poradzę z grzybem, gdybym miała klatkę to byłoby pewnie łatwiej, u mnie też będzie 10 sztuk, mały czarny został, siedzi w szczurzej klatce, ale na dwoje to zamało. Co prawda nie mam gdzie koteczek zamknąć, bo wszystkie drzwi otwiera Kleopatra, ale jeśli to końcówka grzyba....... Więc widzisz rozmowa jedna jest już nie taka trudna.
Dzięki Małgoniu. Z tego co pisała Nualla ten grzybek nie przelazł na pozostałe jej koty.. Czyli nie przyjęli Ci wczoraj tego maluszka do lecznicy? Coś z nim nie tak, albo bardzo tak?
A może - z pewną taką nieśmiałością - zamiast tych dwóch zagrzybionych dziewczynek wzięłabyś do siebie zdrową Pusię?
Kasieńko, nie zrobiłam jeszcze nic w jej sprawie W pracy nie miałam nawet czasu wsadzić jej zdjęć do wątku, a w domu komputer padł, bo moje Dziecię zrobiło jakieś udogodnienia, zmiany systemów, coś wgrywał i nie mamy internetu W dodatku padł mi totalnie telefon, nie ma zasięgu.. Passa
przyjęli koteczka i już jest po męskiej sprawie, ale nie mogłam go od razu wypuścić, i tak siedzi, mam nadzieję że Łukasz będzie go oswajał, albo wypuszczamy, dzisiaj decyzja. a tak swoją drogą zazroszczę Ci tej podróży, piękny kościół, wodospad, ogród bajek, cudnie....
Gośku, może to zestrachanie da się szybciutko zamienić w uwielbienie człowieka jak u Poziomki? Oby.. Szkoda maluszeczka..
No, doskonale widzę znasz to miejsce Brawo Jest tam przepięknie, to prawda.. Ja w ogóle we wrześniu mam jakieś bajkowe życie: Bieszczady, Pieniny, Sudety.. Żyć nie umierać